2015 Azja Zachodnia
Wyprawa do Azji Zachodniej 2015
Azja Zachodnia jest dużym i zróżnicowanym regionem, dlatego za każdym razem poznaję jego nową część. Azja Zachodnia, określana eurocentrycznie jako 'Bliski Wschód’ to region ciągłych wojen i konfliktów. Oliwy do ognia dolewa głównie Ameryka i Izrael, lecz sami muzułmanie też się nawzajem nie znoszą i walczą o wpływy w regionie. W roku 2013 przemierzyłem kraje Kaukazu oraz Iran. W 2015 pojechałem do militarnego Libanu, gdzie widziałem rzymskie ruiny, malownicze pejzarze, oraz poznałem Hezbollah. Następnie podróżowałem po pustynnej Jordanii, gdzie zobaczyłem Petrę i poznałem życie Beduinów. Na sam koniec pojechałem do Izraela i Palestyny, aby zobaczyć kolebkę chrześcijaństwa, oraz brutalną okupację narodu palestyńskiego przez 'górali z góry Syjon’.
Trasy wyprawy po Azji Zachodniej 2013
Ostatni raz wyjechałem na wyprawę w 2013 roku i także do Azji Zachodniej. Podróżowałem wówczas przez 3 miesiące po krajach Kaukazu i po Iranie, co było nie tylko niezapomnianą przygodą ale także otworzyło mi oczy na wiele rzeczy. W roku 2014 niestety nigdzie nie wyjechałem gdyż najpierw miałem operację kolana a potem finansowy zawał serca. Jednak w roku 2015 czułem, że nie mogłem marnować życia i wbrew okolicznościom zrobiłem wszystko aby gdzieś wyjechać, gdzieś gdzie było w miarę blisko i gdzie loty byłyby tanie. Po raz kolejny pojechałem do Azji Zachodniej lecz tym razem oczywiście do innych krajów. Azja Zachodnia (część “Bliskiego Wschodu”) jest bardzo zróżnicowanym regionem i pomimo że byłem już w wielu krajach do spełnienia ambicji podróżnika zabrakło mi takich kierunków jak: Liban, Jordania oraz Izrael / Palestyna.
Azję Zachodnią wybrałem też gdyż jest to bardzo niestabilny region i nie mogłem przewidzieć co się może stać w roku 2016. Być może do tego czasu “demokracja” stanie się tak agresywna że kraje te podzielą los Syrii lub Iraku i dlatego lepiej było nie zwlekać z podróżą. Mam dość ciągłych wojen lecz niestety elita nie potrafi bez nich żyć. Ja natomiast, jako podróżnik zawsze chciałem zobaczyć Petrę w Jordanii, chciałem zobaczyć jak na prawdę jest w Palestynie i w Izraelu oraz czułem, że nadszedł już mój czas na kolejną samotną przygodę. Na początku moja podróż miała trwać najwyżej 1,5 miesiąca lecz miałem tyle do zobaczenia i miałem tak dużo przygód w transporcie, że w końcu podróżowałem przez całe 2 miesiące. Zgodnie z moimi przewidywaniami po drodze miałem kilka komplikacji gdyż podróżowałem po trudnych krajach lecz na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Ateny
Zanim doleciałem do Libanu zatrzymałem się w Atenach na dwa dni aby w końcu zobaczyć Akropol oraz większość zabytków. Pomyślałem, że skoro i tak lecę w tamtą stronę i nie ma różnicy w cenie biletu to wyjście w Grecji na parę dni jest bardzo dobrym pomysłem. Ateny były oczywiście piękne choć smakowały mi też owoce a ludzie byli bardzo pomocni. Oprócz antycznej architektury radzę też zwrócić uwagę na miejscową sztukę. Greccy artyści mają pracownie malarskie gdzie malują portrety Jezusa i świętych na drewnie w innym stylu niż nasz, katolicki. Ateny bardzo mi się podobały ze względu na sztukę, architekturę, pogodę i jedzenie. Następnym razem gdy będę leciał do Arabów znowu wysiądę w Atenach. Ceny były przystępne.
Liban
Liban jest małym krajem zajmującym jedynie ponad 10.000km² czyli prawie 8 razy mniej od małych Czech. Pomimo to, na tak małym terenie znajduje się wiele ciekawych zabytków oraz piękno naturalne warte poznania. Sprawia to, że choć większość turystów sugerując się małym rozmiarem Libanu przyjeżdża tu tylko na tydzień, moim zdaniem aktywny podróżnik może tu spędzić dwa lub nawet 3 tygodnie nie nudząc się ani chwili.
Liban znajduje się w Azji Zachodniej nad Morzem Śródziemnym i graniczy z Syrią oraz z Izraelem/Palestyną. Pierwsza atrakcją jest sama stolica–Bejrut, która przez długi czas była niedostępna dla turystów z powodu bardzo burzliwej historii. Najprzyjemniejszym miejscem w Bejrucie jest samo wybrzeże gdzie znajduje się kilkukilometrowy deptak Corniche i gdzie można poskakać ze skał do morza. Przychodziłem tu wiele razy o każdej porze dnia aby zaczerpnąć morskiej bryzy i odpocząć od hałasu miasta. W Bejrucie jest także chrześcijańska dzielnica Achrafieh, dzielnica zakupów Hamra, zabytkowe centrum z piękną wieżą zegarową oraz małe, ciekawe uliczki koło Hamry i Gemmayze. Pomimo, że oficjalnie Liban jest krajem muzułmańskim to Bejrutu na pewno nie można porównać do typowych arabskich miast takich jak Tangier czy Marakesz. W Bejrucie niektóre kobiety biegają w obcisłych strojach i nie noszą chust natomiast muzułmanki owinięte w czarne prześcieradła to rzadki widok na ulicach. Będąc w Bejrucie nie należy też przeoczyć bardzo ciekawego Muzeum Narodowego.
Dlatego, że Liban jest krajem małych odległości a transport na północ i południe jest dobrze zorganizowany, do wielu miejsc najlepszym planem jest organizowanie jednodniowych wycieczek z Bejrutu.
Podróżując na północ wzdłuż morza na pewno należy zatrzymać się w pięknym portowym miasteczku Byblos, które jest nieprzerwanie zamieszkane od ponad 7000 lat. Dziś, oprócz ładnych widoków znajdują się tutaj ciekawe rzymskie ruiny nad morzem oraz wiele dobrych restauracji. Nieopodoal Bejrutu znajduje się też nieciekawe miasteczko Jounieh, które znajduje się na mapie gdyż jest libańską stolicą striptizu oraz celem turystycznym „religijnych” Saudyjczyków. Jednak w Jounieh jest też kolejka górska, które wiedzie na szczyt góry Harissa gdzie znajduje się ogromna, 15-tonowa figura Matki Boskiej.
Jadąc dalej na północ dotarlem do arabskiego miasta Tripoli, które jest bardzo ciekawe gdyż posiada efektowną fortecę na szczycie góry, tradycyjny bazar, tradycyjną łaźnię oraz tradycyjną architekturę z okresu Mamluk. Pomimo, że Tripoli owiane jest propagandą strachu serdecznie polecam to miasto i uznaję za jedno z moich najlepszych libańskich doświadczeń. Będąc w Tripoli wsiadłem do do 40 letniego Mercedesa i czując się w czarno-białym filmie, jadąc pomiędzy palmami i chaosem arabskiego miasta dotarłem do portu Al-Mina. Jest tu między innymi plac zabaw na wyspie, restauracje oraz niedziałająca latarnia morska która nie działa od czasów gdy Izrael napadł na Liban.
Droga na południe wzdłuż wybrzeża poprowadziła mnie do miasteczka Sidon gdzie na małej wyspie znajduje się zamek zbudowany przez chrześcijan a obok znajduje się stara arabska zabudowa, tradycyjne bazary, wąskie uliczki oraz meczety. Sidon był jednym z moich ulubionych miejsc. Potem pojechałem do miasteczka Tyre, które jeszcze do niedawna było poza limitem turystów z uwagi na częste walki z Izraelem oraz swoją wojenną naturę. To obstawione armią, automatami i drutem kolczastym portowe miasto znajdujące się pod opieką Hezbollahu lecz z puktu widzenia turystyki jest bardzo atrakcyjne gdyż posiada rzymskie ruiny na morzem oraz największy na świecie rzymski teatr. Pozatem jest też dobry bazar owocowy oraz deptak na morzem ozdobiony palmami. Byłem wylegitymowany przez Hezbollah tylko dwa razy.
Najprzyjemniej wspominam jednak moją wyprawę do Doliny Qadisha z uwagi na piękno naturalne oraz swoją chrześcijańską kulturę. Zatrzymałem się w górskim miasteczku Bcharre a stamtąd poszedłem na wyprawę w głąb doliny gdzie pokonując leśne szlaki i ciekawe formacje skalne docierałem do kolejnych antycznych kościołów zbudowanych w jaskiniach i na krawędziach gór. W pobliżu Bcharre jest także jaskinia wodna oraz rezerwat cedrów libańskich. Dolina Qadisha jest wolna od drutu kolczastego i automatów gdyż jest chrześcijańska. Nieopodal jest także Dolina Bekaa gdzie zobaczyłem rzymskie ruiny w miasteczku Baalbek. To małe szyickie miasteczko kontrolowane przez Hezbollah jest jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Libanu z powodu jednych z największych rzymskich ruin na świecie zbudowanych na cześć Jupitera i Merkurego. Byłem też w miasteczku Anjar blisko Syrii aby zobaczyć kolejne ruiny lecz już nie rzymskie ale z okresu Umayyad zbudowane na początku XVIII wieku. Noc spędziłem w Zahle gdzie niedaleko znajdują się sławne libańskie winiarnie.
Z Bejrutu zorganizowałem też wycieczkę do gór Chouf, które nie rozczarowują swoim pięknem. Po przygodowej jeździe wieloma autostopami dotarłem do XIX wiecznego palacu Beiteddine gdzie można podziwiać tradycyjną architekturą arabską wykończoną do najwyższych standardów i za ogromne pieniądze. Znajdują się tam bogate komnaty, ogrody, korytarze i mozaiki na ścianach. Potem, kolejnym autostopem pojechałem do zabytkowego miasteczka Deir al-Qamar gdzie obejrzałem architekturę osmańską otoczoną ładnymi widokami a na sam koniec dotarłem do rezerwatu drzew cedrowych.
Po drodze byłem też w paru innych miejscach takich jak np. Jezzine gdzie można zobaczyć duży kanion oraz byłem we wsiach o mniejszym znaczeniu dla turystów. Spośród wielu zabytków bardzo mi się też podobało muzeum wojny w Mleeta, które zostało zbudowane na szczycie tej samej góry gdzie odbyły się zacięte walki pomiędzy Izraelem a Hezbollahem. Dla mnie atrakcją turystyczną Libanu były także arabskie słodycze oraz autostop.
Liban jest małym i bardzo ciekawym krajem gdzie na niewielkim terenie można przeżyć ciekawą przygodę z dreszczykiem emocji. Polecam ten kraj i życzę szczęśliwej podróży. Warto też wspomnieć, że pomimo że Liban jest uważany za kraj muzułmański to podział religijny wynosi: muzułmanie 60%, chrześcijanie 40%.
Jordania
Z Bejrutu poleciałem do Ammanu, stolicy Jordanii i gdy tylko zobaczyłem pustynię i palmy dookoła, poczułem że tutaj spędzę swoją arabską przygodę. Amman był moją bazą przez kilka dni lecz spośród wielu pieknych miejsc, które odwiedziłem najbardziej podobała mi się Petra oraz wyprawa górska z nią związana, nastęonie pustynia oraz kaniony w Wadi Rum i Park Narodowy Dana. Kąpałem się też w Morzu Czerwonym oraz unosiłem się na Morzu Martwym. Oprócz tego widziałem kilka efektownych zamków i ruin rzymskich, w tym amfiteatr w Ammanie oraz robiące spore wrażenie ruiny w Jerash. Transport był także dobrą przygodą gdyż część Jordanii pokonałem autostopem co pozwoliło mi na lepsze zobaczenie kraju. Po ukończeniu mojej wyprawy mogę śmiało powiedzieć, że Jordania była moim ulubionym krajem gdyż tutaj było najspokojniej.W Jordanii nie widziałem automatów oraz drutu kolczastego tylko spokój, pustynię oraz bogatą historię i piękno naturalne. Pomimo, że byłem zmęczony Jordania dała mi odpocząć psychicznie gdyż w Libanie a potem też w Izraelu i Palestynie czułem się jak w stanie wojennym.
Jordania jest małym lecz bogatym w atrakcje turystyczne krajem arabskim. Pomimo małego terytorium, nieco większego od Irlandii możemy przemierzać pustynie, kaniony, góry, być nad morzami, próbować dobrych potraw oraz przede wszystkim zobaczyć Petrę czyli jeden z nowych Siedmiu Cudów Świata. Jordania znajduje się w regionie gdzie wojna jest życiem codziennym lecz na szczęście do dziś kraj ten jest bezpieczny dla turystów i staje się coraz bardziej atrakcyjny. Historyczne bogactwo oraz piękno naturalne Jordanii nie pozostawiają podróżnika obojętnym i gwarantują interesujące doświadczenia oraz piękne wspomnienia z podróży. Warto też zauważyć, że choć z jednej strony ciągłe wojny, konflikty i ataki terrorystyczne w regionie nie wychodzą Jordanii na korzyść to z drugiej strony Jordania co roku i tak zyskuje nowych turystów gdyż widziana jest jako stabilny kraj regionu. Wiele razy spotkałem się też z porównaniem, że Jordania jest 'Tajlandią Bliskiego Wschodu’, i myślę że z uwagi na swoje atrakcje jest w tym stwierdzeniu trochę prawdy. Mimo to jednak nie radzę Białym kobietom podróżować samotnie po żadnym muzułmańskim kraju. Główny szlak turystyczny Jordanii jest na zachodzie kraju, wzdłuż granicy z okupowaną Palestyną choć nieliczni wyruszają także na podbój gorących piasków w stronę Arabii Saudyjskiej i Iraku.
Pierwszą atrakcją turystyczną jest sama stolica Jordanii, Amman. Zamieszkałem w starej dzielnicy niedaleko rzymskiego teatru i to tutaj po raz pierwszy poczułem prawdziwy charakter Jordanii. W okolicach meczetu Al Husseini znajduje się wiele stragananów z owocami, sklepy z pamiątkami i podrabianymi perfumami oraz tanie knajpy oferujące tradycyjne arabskie potrawy. Stara część miasta stanowiła dla mnie dogodny punkt wyjścia do>imponującego Teatru Rzymskiego, do Hipodromu oraz do Cytadeli na szczycie góry skąd są widoki na cały Amman. Miasto to pozwoliło mi odczuć codzienne życie Jordańczyków w dużym mieście skąd mam doświadczenia takiej jak wizyta w miejskiej stołówce zwanej dumnie restauracją oraz bardzo ryzykowna wizyta u arabskiego fryzjera, który co najwyżej nadawał się do strzyżenia kóz lecz nie ludzi
Z Ammanu zorganizowałem sobie dwie wycieczki, które każdemu polecam. Najpierw pojechałem do dobrze zachowanych ruin rzymskich Jerash, które znajdują się około 53km na północ od Ammanu. Z uwagi na swój duży obszar oraz interesujące zabytki, takie jak tradycyjny rzymski teatr, imponujące ulice, kolumny i wielkie bramy zostałem tam cały dzień.
Byłem także na dwu-dniowej wyprawie poprzez pustynię. Pojechałem na zachód do miejscowości Azraq aby zobaczyć zamki zbudowane około 1000 lat temu. Sama pustynia i autostop były wielką przygodą natomiast niektóre z zamków które warto zobaczyć to Azraq, Qusayr Amra,Qasr Qharana czy Qasr al Hallabat. Następnie jadąc poprzez chaotyczny dworzec Zarqa dostałem się do jaskini 7 śpiących i spowrotem pojechałem do Ammanu.
Około 45km na południe od Ammanu znajduje się mozaikowe miasto Madaba gdzie główną atrakcją są stare kościoły z efektownymi, chrześcijańskimi mozaikami. Będąc w Madabie na uwagę zasługują także pracownie w których można zobaczyć artystów przy pracy a potem kupić mozaiki stworzone z miejscowych skał. Madaba to jednak nie tylko samo miasto ale także baza wypadowa do innych ciekawych miejsc. Podczas wycieczki jednodniowej najpierw pojechałem do Mt Nebo czyli do chrześcijańskiego miejsca z którego Mojżesz zobaczył ziemię obiecaną i gdzie dziś przy dobrej pogodzie można zobaczyć Palestynę / Izrael. Następnie przez autostopem przez góry dotarłem nad rzekę Jordan gdzie Jan Chrzciciel ochrzcił Jezusa. Było to także moje pierwsze spotkanie z Izraelem gdyż rzeka Jordan jest naturalną granicą pomiędzy dwoma krajami. Stamtąd, poprzez burzę piaskową wreszcie dotarłem na Morze Martwe lecz nie byłem zadowolony gdyż padał deszcz a plaża była wyjątkowa brudna. Poza tym z Madaby pojechałem też do rzymskich ruin Mukawir gdzie stał kiedyś zamek Heroda Wielkiego i skąd widać Palestynę oraz Morze Martwe.
Moja dalsza trasa na południe prowadziła przez nieciekawe miasto Dhiban oraz piękny kanion Wadi Mujib. Po wielu zmianach autostopu i wielu przygodach dotarłem do miasta Karak, gdzie znajduje się efektowny zamek zbudowany przez Krzyżowców w 1142 roku. Dlatego, że w Karak zamek jest jedyną atrakcją stamtąd także zorganizowałem jedną wycieczkę. Pojechałem przez góry do miasteczka Mazraa skąd autostopem dotarłem nad Morze Martwe. Tutaj już było czysto a pogoda była ładna.
Przypadkiem zobaczyłem też izraelskie myśliwce patrolujące granicę.
Bardzo miło wspominam także Rezerwat Przyrody Dana. Dana to miejsce gdzie można aktywnie wypocząć na łonie przyrody. Chodziłem poprzez góry i doliny, pokonywałem wąskie kaniony i widziałem stada owiec. Dana jest rezerwatem o wielu pięknych widokach drzewa platające skały o różnych kolorach pozwalają zapomnieć o smrodzie dnia codziennego. Poza tym mieszkałem w wiosce Dana zbudowanej ze skał co także było bardzo oryginalnym miejscem. Niedaleko stamtąd znajduje się też zamek Shobak zbudowany w 1115 roku przez Krzyżowców. Zamek ten jest w miarę łatwy do odwiedzenia gdyż znajduje się niedaleko trasy na Petrę i zapewniam, że warto. Wielu turystów go omija gdyż widzieli inne miejsca lub może nie mają czasu lecz zbudowany na górze zamek Shobak jest atrakcyjnym zabytkiem i pięknie się też prezentuje z daleka.
Potem dojechałem do turystycznego miasteczka Wadi Musa, które jest bazą do Petry – jednego z Siedmiu Cudów Świata. Petra jest warta przyjazdu nawet na koniec świata. Jest to piękna wyprawa górska poprzez pustynię gdzie można podziwiać antyczne świątynie wyrzeźbione w skałach, jaskinie, kaniony oraz efektowne formacje skalne. Petrę można przemierzyć oczywiście piechotą lub jeśli ktoś naprawdę ma styl to może pojechać na ośle, na wielbłądzie oraz w konnym zaprzęgu.
Kolejną wielką atrakcją Jordanii jest wyprawa pustynna w Wadi Rum. To tutaj po raz pierwszy przemierzałem pustynię oraz samotnie doświadczałem jej ciszy i piękna. Wspinałem się na wydmy piaskowe i góry skąd obserwowałem panoramę Wadi Rum, byłem na herbacie u Beduinów i spędziłem samotną noc na pustyni ogrzewając się rozpalonym przez siebie ogniskiem. Oprócz Petry, której nie trzeba już reklamować, to właśnie pustynia Wadi Rum jest tym szczególnym miejscem które nadaje niezapomnianych wrażeń naszej jordańskiej przygodzie i pomaga zrozumieć tożsamość arabskiego kraju.
Na koniec, także autostopem, dojechałem do miasteczka Aqaba nad Morzem Czerwonym. Co prawda zobaczyłem Cytadelę i flagę Jordanii na wysokim maszcie ale w Aqabie przede wszystkim pływałem w morzu i odpoczywałem po trudach pustynnych, górskich wypraw. W Aqabie dochodziłem do siebie, miałem regularne posiłki i piłem herbatę w arabskich knajpach przegryzając bakhlavę. Aqaba była moim ostatnim miejscem w Jordanii, która stanowi także miłą nagrodę za przejechanie tego kraju.
Pomimo wszystkich miejsc, które wymieniłem ważne jest także odkrywanie nowych miejsc, poza turystycznym szlakiem. Mówię tu o miejscach, które świadczą dobrze o realiżmie życia w Jordanii, o zapomnianych dziurach transportowych oraz wszystkich brudnych wsi które podróżnik mija nie zastanawiając się jak na prawde wygląda życie przeciętnego Jordańczyka. Piszę o miejscach w Ammanie gdzie nikt na co dzień nie widzi Białego przybysza lub o miejscu takim jak Dhiban pomiędzy Madabą a Karak gdzie Arabowie byli tak podekscytowani Białym, że byli bardzo męczący i zaczynali być aż dokuczliwi. Innym takim miasteczkiem była Al Qadisiya koło Rezerwatu Dana gdzie widać było biedę, pustkę, nudę i gdzie słyszałem muzułmańską propagandę nadawaną z głośników.
Będąc w Karak chodziłem po dziurawych ulicach i rozmawiałem też z młodymi Arabami na temat islamu co po raz kolejny mi pokazało, że Arabowie to profesjonalni kłamcy którzy są w stanie powiedzieć absolutnie wszystko aby obronić islam. Wspominam też dworzec autobusowy w mieście Zarqa gdzie chaos, bieda oraz śmieci unoszone przez wiatr są właśnie prawdziwą Jordanią. Są to te miejsca, których nigdy nie zobaczymy na pocztówkach lecz ważne jest aby o nich przypomnieć dlatego że przeciętny turysta przyjeżdża tylko do Jordanii na kilka dni aby zobaczyć Petrę, Wadi Rum i ewentulanie Aqabę i uważa że zna Jordanię. Nie, nie zna. Jordanię znam ja dlatego że ja widziałem ją oczami podróżnika, który szuka realizmu w swoich podróżach.
W Jordanii miałem spędzić maksymalnie 2 tygodnie lecz w końcu zostałem aż 3 tygodnie. Ostatniego dnia byłem nad Morzem Czerwonym w miasteczku Aqaba gdzie pływałem, jadłem arabskie słodycze i żegnałem ten piękny, ciekawy kraj.
Izrael i Palestyna
Konflikt
Moimi ostatnimi krajami były Izrael i Palestyna, które opisuję razem gdyż są one skazane na swoje tragiczne sąsiedztwo. Odwiedziłem wszystkie biblijne miejsca takie jak Jerozolima, Nazaret, Betlejem i Galilea lecz niestety cały ten kraj będę też zawsze wspominał jako okupację, strefę wojenną, wieże obserwacyjne i wysoki mur oddzielający żydów od muzułmanów. Palestyna i Izrael jak żadne inne kraje podczas tegorocznej podróży okazały się bardzo edukacyjne i to nie tylko z powodu miejsc biblijnych. Po trzech tygodniach spędzonych tutaj oraz ciągłym przemieszczaniu się ze strony żydowskiej na palestyńską i z powrotem widać że to Żydzi są tu okupantami a Palestyńczycy stracili swoją ziemię na rzecz pejsatych najeźdźców.
Każda ze stron ma oczywiście swoją wersję wydarzeń lecz jeśli po 2000 lat Żydzi wypchnęli Palestyńczyków z ich własnego kraju to w imię Imperium Rzymskiego Włosi powinni dziś wypchnąć Anglików z Anglii a Mongołowie powinni przejąć całą Azję. Ta krótka historia nawiązująca do bardzo mało prawdopodobnej alternatywnej przyszłości wydaje się niedorzeczna lecz jakże tragiczne jest, że historia ta wydarzyła się naprawdę w Palestynie w 1948 roku i trwa do dziś za przyzwoleniem wszystkich państw „demokratycznych” i „cywiilizowanych”.
Nie mam wątpliwości, że problemem oraz powodem wszystkich wojen w świecie arabskim nie są Arabowie ale tylko i wyłącznie Izrael. Zastanówmy się jednak co by było gdyby nie było Izraela? Analiza alternatywnej przyszłości nigdy nie jest pewna lecz wówczas kraje arabskie pewnie żyłyby w pokoju oraz nie mając zagrożenia w regionie zbroiłyby się na potęgę aby użyć swojej machiny wojennej przeciwko „niewiernym Europejczykom”. Innymi słowy mielibyśmy powtórkę z historii, która w pewnym sensie i tak już w Europie ma miejsce. W tej opowieści nie ma pozytywnego bohatera.
Uważam, że żydzi i muzułmanie są siebie perfekcyjnie warci i myślę nawet że żadna ze stron nie potrafi żyć w pokoju. Oni lubią wojnę i gdyby kiedyś zabrakło którejś ze stron lub gdyby ktoś ich rozdzielił to podejrzewam, że tęsknili by za sobą gdyż częścią kultury każdej z tych narodów jest nienawiść do drugiej i to ich także identyfikuje jako Żydów i jako Arabów.
Z chrześcijańskiego punktu widzenia ja chcę mieć zarówno Żydów jak i Arabów tak daleko od siebie jak jest to tylko możliwe a gdy będę chciał doznać kulturowego doświadczenia wiem gdzie ich szukać. Jakie to szczęście że jestem chrześcijaninem. Jeśli ktoś jest zainteresowany moją opinią na ten temat polecam mój artykuł „Wyprawa do Izraela i Palestyny”.
’Prawie we wszystkich krajach europejskich rozszerza się potężne wrogie państwo, które wojuje stale z innymi państwami i uciska okrutnie obywateli. Państwem tym jest żydostwo.’
Johan Gottlieb Fichte
Przyznam też, że czułem się bardzo różnie będąc na terytoriach żydowskich oraz na terytoriach palestyńskich. U Palestyńczyków ludzie podawali mi rękę, chcieli porozmawiać, czasem dawali mi owoc oraz pomagali mi wskazać właściwy autobus. Żydzi natomiast nigdy nie chcieli ze mną rozmawiać, chyba że chcieli mi powiedzieć coś złego o Palestyńczykach lub gdy chcieli mnie wyprowadzić z ich terenu. U Palestyńczyków czułem się jak gość, z nimi czasem jadłem i piłem i byłem zapraszany na degustację baklavy natomiast żydzi mierzyli mnie wzrokiem od stóp do głowy i nie chcieli mieć ze mną nic do czynienia. Poza pewnymi wyjątkami u Żydów czułem się jak oskarżony i podejrzany, lecz być może dlatego że Żydzi mają już tyle na sumieniu że do każdego podchodzą nieufnie.
Podróż po Izraelu zaczyna się od przejścia przez granicę i jasne się dla mnie stało, że ci którzy nie mają nic na sumieniu nie zadają wielu pytań. Byłem trzymany na granicy przez 6h i zadawano mi różne pytania, nawet te które nie mają sensu. Generalnie żydom bardzo się nie podobało że byłem w Iranie i w Libanie oraz w wielu innych muzułmańskich krajach. Jak potem zauważyłem żydzi boją się żyć we własnym kraju i przez to widzą wroga w cieniu każdego kto nie jest żydem, choć sobie nawzajem też nie ufają. Humor w Izraelu psują ceny lecz także służba na przejściach granicznych, która widzi wroga Izraela w cieniu każdego drzewa. Żydzi tego nie zrozumieją lecz ciągłe, nachalne szukanie wroga który nie istnieje stało się ich narodową paranoją. W chorym umyśle żyda ktoś kto był w Malezji nie był tam po to aby chodzić po dżungli lub zobaczyć orangutany ale pewnie tylko po to „aby działać przeciwko Izraelowi”. Niestety Żydzi mają bardzo mroczną wyobraźnię.
Okupacja Palestyny
Przed podróżą po Izraelu i terenach palestyńskich (według oficjalnej nazwy) należy sobie zdać sprawę, że kraj ten dzieli się na obszar żydowski, oraz Zachodni Brzeg czyli Terytoria Palestyńskie. W części żydowskiej są dobre drogi, po ulicach jeżdżą dobre samochody oraz jest to obszar wielu inwestycji co widać po drogich hotelach i nowych obiektach w kurorcie Eilat oraz w mieście Tel Aviv. Widać, że tylko Izrael jest miejscem gdzie następuje ciągły rozwój i gdzie jest czysto i gdzie jest dobra organizacja.
Z drugiej strony, w porównaniu z Izraelem Terytoria Palestyńskie stoją na o wiele niższym poziomie. Jest to region, który posiada minimalne inwestycje, ulice są często brudne i jest też ogromny tłok na ulicach, gdyż żydzi zepchnęli Palestyńczyków z ich własnej ziemi. Uwagę należy zwrócić także na obozy uchodźców palestyńskich gdzie na kilku ulicach oraz w bardzo złych warunkach mieszka czasem 30.000 Arabów lub więcej. Byłem w obozie Aida w Betlejem oraz w obozie Balata w Nablus, co jasno dało mi do zrozumienia że żydzi sporo się nauczyli z obozów koncentracyjnych. Dodatkowo nad obozami uchodźców latają izraelskie F-16 robiące dużo hałasu, i robią to tylko po to aby Palestyńczycy trwali w strachu.
Ciekawe jest też, że Mur Berliński był widziany jako zamach na wolność i demokrację a ogrodzenie obozów koncentracyjnych było widziane jako zbrodnia przeciwko ludzkości, lecz z drugiej strony mur w Palestynie, choć znacznie dłuższy i wyższy niż ten w Berlinie jest przemilczany, jakby nie istniał. W mojej ocenie oznacza to, że brutalna okupacja i mury tego typu są dopuszczalne ale tylko pod warunkiem że służą Żydom.
Odsuwając jednak sytuację polityczną na bok, pamiętajmy że Izrael jest pięknym i bardzo atrakcyjnym krajem dla podróżników. Uważam, że podróż do Izraela jedynie z wojną na umyśle jest błędem, dlatego że Izrael ma wiele wartościowych rzeczy do zaoferowania. W Izraelu i Palestynie kąpałem się w trzech morzach, byłem na pustyni oraz co najważniejsze widziałem miejsca, które każdy chrześcijanin powinien moim zdaniem odwiedzić. Mury Starego Miasta w Jerozolimie i wszystkie chrześcijańskie zabytki są bardzo imponujące, podobnie jak wyposażenie wojska które pilnuje bezpieczeństwa. Izrael oraz Palestynę polecam jako wycieczkę edukacyjną oraz religijną lecz myślę że jeden raz nie wystarczy dlatego że jest tam tak dużo chrześcijańskiej historii.
Moja trasa po Izraelu
Zależy mi aby moi czytelnicy wiedzieli, że Izrael to nie tylko okupacja, wieże obserwacyjne, naloty i drut kolczasty. Są także bardzo przyjemne, piękne i historyczne miejsca które są prawdziwymi celami podróży. Swoją podróż po żydowskiej części kraju zacząłem od Eilat czyli nadmorskiego kurortu nad Morzem Czerwonym. Jest to bardzo przyjemne i bardzo drogie miejsce pełne bogatych Rosjan i z uwagi na puste kieszenie spałem w namiocie na plaży, jadłem w piekarni i kąpałem się w morzu za darmo a z brzegu widziałem miasto Aqaba oraz flagę Jordanii gdzie byłem wcześniej.
Potem pojechałem zobaczyć fortecę na szczycie góry o nazwie Masada i to także było miłe miejsce do odwiedzenia. Najpierw spędziłem noc w namiocie a nad ranem poszedłem zobaczyć ruiny antycznej fortecy na szczycie i miałem piękny widok na Morze Martwe oraz na ciekawe formacje skalne. Potem pojechałem na plażę Ein Bokek i kąpałem się w Morzu Martwym choć myślę, że lepszym określeniem jest, że leżałem na wodzie. Gdy robiło się ciemno wziąłem prysznic na plaży i pojechałem autostopem do Jerozolimy, która okazała się moją bazą przez około tydzień.
Zatrzymałem się oczywiście na terenie Starego Miasta, które jest niezwykle ciekawe i które posiada ogromną wartość historyczną. Nie wiem jak ludzie są w stanie spędzić w Jerozolimie tylko 4h na zorganizowanej wycieczce skoro jak po 5 dniach czułem jeszcze niedosyt i cały czas odkrywałem nowe miejsca. Z uwagi na wielką złotą kopułę najbardziej znanym i pewnie też najczęściej fotografowanym miejscem w Jerozolimie jest meczet Al-Aksa choć dla mnie obiekt ten nie ma żadnego znaczenia. Co prawda znajduje się tu interesująca architektura oraz mozaiki na ścianach lecz w miejscu tym nie widziałem niczego świętego a sami muzułmanie też święci nie są. Najpiękniejszymi i najbardziej wartościowymi miejscami w Jerozolimie są miejsca chrześcijańskie. Wiele razy przychodziłem do Bazyliki Grobu Świętego gdzie pochowany jest Jezus, gdzie znajduje się kamień na którym był namaszczany po śmierci oraz gdzie są ostatnie stacje drogi krzyżowej.
Na terenie Starego Miasta znajdują się także kościół luterański z wysoką wieżą z której widać panoramę Jerozolimy, wiele innych interesujących kościołów a także wiele herbaciarni, sklepów i okazałe kamienne bramy. Poza murami Starego Miasta jest także bardzo atrakcyjny Kościół Wszystkich Narodów oraz ogród oliwny Gethsemane gdzie aresztowano Jezusa. Przed nim jest Grobowiec Maryi Dziewicy a w drodze na Wzgórze Oliwne znajduje się rosyjski kościół św. Marii Magdaleny. Byłem też w pokoju Ostatniej Wieczerzy oraz na grobie Oscara Shindlera, austriackiego przemysłowca który uratował setki żydów podczas wojny.
Obowiązkowym miejscem jest także Ściana Płaczu, która z kulturowego punktu widzenia jest bardzo ciekawym doświadczeniem dla każdego podróżnika i jest też świętym miejscem dla Żydów lecz dla mnie miejsce to jest raczej idealną scenerią do nagrania horroru, nie do modłów. Widziałem mnóstwo żydów poprzebieranych w swe tradycyjne stroje którzy skakali, tańczyli i kiwali się jak pijani podczas czytania swych modlitw. Ściana Płaczu ze złotą kopułą meczetu Al-Aksa zaraz za nią budziły we mnie bardzo mieszane uczucia.
Pojechałem też do Tel Avivu gdzie spędziłem dwa dni. Najbardziej podobała mi się plaża oraz stare miasto w dzielnicy Jaffa gdzie mieszkałem. Jeśli jednak chodzi o centrum to ponownie miałem mieszane uczucia, zwłaszcza po zobaczeniu pewnych obiektów. Spacerując niedaleko ulicy Rockefellera dotarłem do Sali Niepodległości gdzie David Ben Gurion ogłosił Izrael niepodległym krajem. Film, który tu widziałem jest naiwną bajką o wiecznie niewinnych i wiecznie cierpiących żydach którzy wrócili do swojej historycznej ojczyzny, mimo że tą samą historię można by też opowiedzieć z punktu widzenia Arabów i wtedy byłaby to już Sala Okupacji a nie „niepodległości”.
Podobną opowieść obejrzałem w Muzeum Haganah, które opowiada o żydowskich partyzantach przez stworzeniem wojska Izraela (IDF). Jest to głównie opowieść o „bardzo złych Palestyńczykach i ich terroryźmie”, dlatego że bronili swojej ziemi przed inwazją „narodu wybranego”. Muzeum to pokazuje także przerzut nielegalnej imigracji żydów do okupowanej Palestyny za przyzwoleniem Anglików oraz sposób w jaki Żydzi z Haganah rabowali broń i amunicję z brytyjskich pociągów a następnie walczyli z Brytyjczykami ich własną bronią. Najśmieszniejsze jest jednak to, że bez Brytyjczyków nie byłoby Izraela. Innymi słowy Żydzi obrabowali wszystkich a potem dostali za to poparcie Stanów Zjednoczonych oraz ciągle Wielkiej Brytanii, która szybko zataiła fakt w mediach że brytyjscy żółnierze byli zabijani i rabowani przez żydów. No cóż, żyd jest zawsze „niewinny”.
Pięknym i interesującym miejscem podczas mojej podrózy po Izraelu była także Galilea. Swoją bazę miałem w Tiberias, zaraz nad Morzem Galilejskim lecz prawdziwa przygoda zaczęła się gdy jeździłem dookoła jeziora. Najpierw pojechałem na Wzgórze Błogosławieństw gdzie znajdował się kościół katolicki w zacisznym ogrodzie a potem zszedłem na dół polną drogą do Tabgha. Znajdują się tam dwa ważne kościoły lecz najpierw zszedłem nad Morze Galilejskie gdzie wykąpałem się w naturalnym basenie pomiędzy skałami i wziąłem prysznic pod wodospadem przy dopływie rzeki Jordan. Następnie zobaczyłem Kosciół Św. Piotra położony zaraz nad jeziorem a potem Kościół Rozmnożenia Chleba i Ryb. Na brzegu pierwszego kościoła apostołowie po raz pierwszy zobaczyli Jezusa a w drugim znajduje się kamień na którym Jezus położył dwa bochenki chleba i dwie ryby, które nakarmiły 5000 słuchaczy. Byłem też w Kapernaum gdzie Jezus nakazał swym przyszłym apostołom zarzucić sieci z drugiej strony i powiedział Piotrowi i jemu bratu, że jeśli pójdą z nim będą „rybakami ludzi”. W Kapernaum znajdują się także dwa ładne kościoły, w tym jeden prawosławny z pięknymi malunkami w środku. Dla mnie cały obszar Morza Galilejskiego był połączeniem pięknej przyrody z podróżą po miejscach biblijnych. Galileę więc gorąco polecam.
Gdy miałem jeszcze czas i pieniądze planowałem pojechać też na Wzgórza Golan, do stacji górskiej Tsfat i do miasta Haifa lecz z powodu nędznej ekonomii zakończyłem swą podróż po Izraelu w biblijnym Nazarecie. Spacerowałem po wąskich ulicach Starego Miasta od jednego kościoła do drugiego, w mieście gdzie dorastał Jezus i gdzie Józef miał kiedyś warsztat stolarski.
Obiektem dominującym panoramę Nazaretu jest Bazylika Zwiastowania Pańskiego, którą polecam także z uwagi na oryginalne obrazy ukazujące Maryję i Jezusa, ofiarowane przez wiele krajów świata. To tutaj anioł Gabriel zleciał na ziemię aby powiedzieć Maryi, że jest w ciąży i urodzi syna bożego.
Przejście Qalandia
Mimo, że obiekt ten nie znajduje się na liście podróżników to na pewno każdy kto będzie jechał z Jerozolimy na Zachodnie Wybrzeże będzie musiał przejechać przez Qalandię. Można tu między innymi zobaczyć wysoki mur ozdobiony drutem kolczastym oraz wieże obserwacyjne ze snajperami czekającymi na swój szczęśliwy dzień. Oprócz tego są także betonowe blokady dróg, dużo śmieci, żelazne bariery i maszyny do prześwietlania bagaży jak na lotnisku. Izraelscy żółnierze sprawdzający dokumenty są wyjątkowo chamscy lecz ciągle bardzo mili w porównaniu z tymi, którzy siedzą w szklanym bunkrze i naciskają guziki wstępu. Qalandia to bardzo smutne, wręcz depresyjne miejsce będące częstym obiektem demonstracji palestyńskich przeciwko żydowskiej okupacji. Obok jest także obóz uchodźców palestyńskich o tej samej nazwie.
Każdy turysta, który będzie wracał do Jerozolimy na przykład z Betlejem czy z Jerycha na pewno dozna tego niezapomnianego i oszałamiającego doświadczenia, którym jest Qalandia. Swoja drogą myślę, że Żydzi mogliby sporo zarobić gdyby sprzedawali pocztówki z tego miejsca – przedstawiajacą betonowy mur, wieże obserwacyjne, drut kolczasty, żółnierzy z automatami oraz napis: „Poczuj realizm Izraela”. Takich pamiątek w Izraelu brakuje.
Moja trasa w Palestynie
Podróż po Palestynie otworzyła mi oczy na wiele rzeczy. Byłem co prawda w biblijnych miejscach ale najbardziej niezapomniany jest tu realizm życia Palestyńczyków oraz fakt, że wielu z nich chce opowiedzieć turystom swoją historię oraz marzenie o wolnej Palestynie. Widziałem tu biedę, tragedię narodu palestyńskiego, okupację, arabskie bazary, próbowałem dobrych arabskich słodyczy oraz poznałem wielu ludzi gotowych zrobić interes. Uważam, że nawet będąc pod żydowską okupacją Palestyna jest bardzo ciekawym i pouczającym kierunkiem turystycznym i że z uwagi na okoliczności polityczne kraj ten może być porównany z Tybetem.
Moją pierwszą wycieczką z Jerozolimy było miejsce urodzenia Jezusa –Betlejem. Pojechałem tam przede wszystkim po to aby zobaczyć Kościół Narodzenia, zbudowany w miejscu szopy świętej rodziny gdzie znajduje się dokładne miejsce urodzenia Jezusa oraz żłób. Dziś Betlejem jest jednak arabskim miastem z ważnymi chrześcijańskimi kościołami oraz kolorowymi bazarami, które byłoby kompletnie opuszczone gdyby nie jego chrześcijańska historia. Mnie w Betlejem najbardziej poruszył wysoki mur oddzielający palestynę od Izraela, wieże obserwacyjne oraz kolorowe grafitti nawiązujące do wolności Palestyny i przemocy żołnierzy izraelskich na Palestyńczykach. Byłem też w sklepach „banksy” gdzie kupiłem pamiątki związane ze sztuką okupacyjną oraz w obozie uchodźców palestyńskich Aida gdzie po raz kolejny poznałem brutalne oblicze koszernej demokracji.
Odwiedziłem też miasto Ramallah, które polecam mimo że nie ma żadnego dziedzictwa kulturowego. Ramallah jest bardzo dobre ze względu na obserwację ludzi. Znajdują się tam ogromny meczet oraz bazar wokół niego choć w zasadzie Ramallah jest samo w sobie wielkim bazarem. Pojechałem też do Nablus aby zobaczyć starą architekturę oraz tradycyjny bazar z dobrymi owocami i arabskimi słodyczami. Tak jak wcześniej w Betlejem, także w Nablus znajduje się piękny kościół (z którego Arabowie powinni być bardzo dumni); oraz niestety obóz uchodźców palestyńskich Balata. W Balata spędziłem pół dnia rozmawiając z Palestyńczykami, zjadłem tam obiad, kupiłem owoce i zrobiłem sobie ciekawe zdjęcie w samochodzie po wybuchu bombowym. Życzę Palestyńczykom jak najlepiej ale uważam też, że ucieczka do Europy nie jest rozwiązaniem. Oni powinni zostać w okupowanej Palestynie i z pomocą innych krajów walczyć o wolną Palestynę.
Z Nablus pojechałem do miasteczka Qalqilya gdzie znajduje się małe zoo i przyznam, że pomimo małego terenu i niewielu zwierząt zoo w Qalqilya to jedno z najprzyjemiejszych doświadczeń na terenach okupowanych. Szybko otoczyły mnie tu dzieci gdyż każdy chciał darmową lekcję angielskiego ale byłem też lubiany. Poczułem się niezręcznie gdy palestyńskie dziewczynki zerwały dla mnie polne kwiaty. Zoo w Qalqilya wnosi trochę szczęścia na okupowanych terenach oraz uśmiechu na twarzach dzieci. W tym samym miejscu, oprócz wielu rysunków na ścianach pokazujących Yassera Arafata była też wystawa obrazów pokazujących drzewa oliwne za drutem kolczastym pilnowane przez izraelskich żółnierzy. Na każdym kroku w Palestynie, przy każdej okazji jest mocne nawiązanie do okupacji i przez to naród palestyński jest wciąż silny.
Dużą przyjemność sprawiła mi też podróż do jednego z najstarszych miast świata – do Jerycha. Zobaczyłem tu interesujące ruiny w antycznym pałacu Hisham oraz pojechałem kolejką linową na Górę Pokus gdzie zobaczyłem chrześcijański monastyr Qurantul zbudowany na krawędzi skał i częściowo wewnątrz jaskini. Jerycho to jednak nie tylko te dwa obiekty. To także życie ludzi, oprawa miasta głównego placu z parkiem oraz wiele knajp i warsztatów. Jednak przede wszystkim Jerycho to miasto historia, w którym pierwsi ludzie osiedlili się około 10.000 r p.n.e.
Na sam koniec zrelaksowałem się chodząc w fontannie oraz kupiłem paczkę plaestyńskich daktyli pierwszej jakości (wcale nie gorsze niż te w Iranie), błoto solne z Morza Martwego oraz syrop z daktyli.
Bardzo ciekawe okazało się także miasto Hebron w którym Żydzi i Palestyńczycy regularnie częstują się kamieniami, koktajlami mołotowa i oczywiście gazem. Przyjechałem tu zobaczyć Stare Miasto oraz meczet Ibrahimi w którym znajdowały się grobowce proroka Abrahama i jego żony Sary. Oczywiście małe ulice i lokalne wyroby były bardzo interesujące lecz większość sklepów i nawet ulic była zamknięta z powodu żydowskiej okupacji. Hebron jest miastem szczególnym gdyż około 4000 izraelskich żołnierzy pilnuje 500 żydowskich osiedleńców mieszkających w osobnych gettach. Idąc ulicą widziałem metalową siatkę nad głową na której były kamienie zrzucane przez Żydów na Palestyńczyków. Widziałem też wieże obserwacyjne z żydowskimi żołnierzami nad terenami palestyńskimi i odwiedziłem mieszkania palestyńskie bez zamków i klamek tak aby żydowscy żołnierze mogli się do nich zawsze dostać bez problemu.
Arabowie w Hebron żyją w strachu i na bardzo krótkiej smyczy lecz dla mnie całe miasto było niezapomianym doświadczeniem gdzie nawet kupiłem skórę owcy.
Moja ocena całego probemu jest następująca: nie zamierzam bronić ani muzułmanów ani ich okropnej religii gdyż wiem do czego są zdolni lecz patrząc trzeźwo na całą sytuację ewidentnym faktem jest że w Palestynie to Palestyńczycy są poszkodowani i terroryzowani przez żydów i to Palestyńczykom odbierana jest im własna ziemia. Natomiast ludzie pokroju izraelskich żołnierzy są potrzebni nie w Palestynie lecz w Europie do oczyszczania Białego kontynentu ze zdrajców oraz muzułmańskiego i czarnego elementu dlatego że dobry muzułmanin to ten, który mieszka w kraju swojego etnicznego i kulturowego pochodzenia a Palestyna właśnie takim krajem jest. Moja podróż po Palestynie otworzyła mi oczy na wiele rzeczy i kraj ten jak najbardziej polecam. Poza tym, wbrew żydowskim kłamstwom Palestyna jest bezpieczna dla Europejczyków.
Z wyprawy tej mam kilka tysięcy zdjęć oraz niewiarygodne wspomnienia, które zostaną ze mną na zawsze. Podróż ta, jak żadna inna, pokazała mi także że podjąłem bardzo dobrą decyzję że nie mam telewizora w domu, gdyż moje podróże są prawdą i tylko prawdą, natomiast media w Anglii to kłamstwa i tylko kłamstwa.
- Bejrut Liban
- Cornish Bejrut
- cytadela w Ammanie
- drzewa cedrowe w Libanie
- Hamra Bejrut
- Jerycho nastarsze miasto świata
- Jordania Morze Martwe
- jordańska pustynia
- kościoły w Jerozolimie
- Muzeum Wojny Mleeta
- obóz uchodźców palestyńskich Aida
- obóz uchodźców palestyńskich Balata
- okupowana Palestyna
- Park Narodowy Dana Jordania
- Petra w Jordanii
- plaża w Tel Avivie
- pustynia Wadi Rum
- Ściana Płaczu w Jerozolimie
- stare miasto Hebron
- stare miasto w Jerozolimie
- Syjoniści
- szyicki Hezbollah
- utrata palestyńskiej ziemi
- Wyprawa do Azji zachodniej
- wyprawa do Izraela
- Wyprawa do Jordanii
- Wyprawa do Libanu
- wyprawa do Palestyny