Wyprawa na Borneo malezyjskie 2018
Wyprawa na Borneo malezyjskie 2018
Borneo malezyjskie jest malowniczym zakątkiem Azji, który polecam podróżnikom lubiącym bliski kontakt z naturą. Na terenie stanów Sarawak i Sabah znajdują się pierwotne lasy tropikalne, wielkie efektowne jaskinie, i bogate życie kulturowe Borneo. W parkach narodowych i rezerwatach można zobaczyć orangutany, małpy proboscis, dzioborożce i rzeki pełne krokodyli. Na Borneo można także wspinać się po górach, nurkować z żółwiami morskimi oraz leżeć na pięknych plażach. Ten piękny, tropikalny region Malezji polecam przede wszystkim miłośnikom przyrody, choć uważam że błędem byłoby nie poznanie ciekawej kultury ludzi Borneo.
Moja trasa po Borneo malezyjskim: Kota Kinabalu, Morski Park Narodowy Tunku Abdul Rahman, Park przyrody Lok Kawi, Wioska Kulturowa Borneo – Mari Mari, Wspinaczka na Mount Kinabalu (4095.2 m n.p.m.), Kota Kinabalu, Kudat, Wierzchołek Borneo, Farma Nabiału Desa, Sandakan, Sepilok – (Ośrodek Rehabilitacji Orangutanów, Rezerwat Niedźwiedzi Słonecznych, Rainforest Discovery Centre), rzeka Kinabatangan, jaskinia Gumantog, Labuk Bay (małpy proboscis), Semporna i archipelag wysp, Tawau – gorące źródła Sanakin, Tawau Hills Park.
Kierunek Borneo
Moją ponowną wyprawę po Borneo planowałem od 6 lat, gdy byłem tu po raz ostatni w 2012 roku. Chciałem wrócić na Borneo, a konkretnie tylko do stanu Sabah, gdyż ostatnim razem była to jedyna część Malezji, której jeszcze nie przemierzyłem. W 2012 roku podróżowałem przez wiele miesięcy po Malezji zachodniej (peninsularnej), a następnie wylądowałem w Kuching, aby zacząć moją podróż po stanie Sarawak. Co prawda skończyłem swoją podróż w Kota Kinabalu, lecz wtedy jeszcze nie przemierzyłem stanu Sabah.
Malezja jest bez wątpienia pięknym krajem, oraz bogatym w piękno naturalne i osobliwości przyrody. Przekonałem się o tym gdy byłem w parku Taman Negara oraz w parkach w Sarawak, takich jak chociaż Mulu, Niah czy Gunung Gading. Widziałem wielkie jaskinie, pierwotne lasy tropikalne i wspaniałe oranguatny. Przyroda Borneo to jednak nie wszystko, dlatego że Sarawak warto także odwiedzić ze względu na kulturę ludzi Borneo. W wioskach kulturowych widziałem jak ludzie tradycyjnie mieszkają i jak przyrządzają jedzenie. Widziałem ich kostiumy i narodowe zwyczaje – i dlatego uważam, że kultury i tradycje powinny być pięlęgnowane.
Tym razem całą moją energię chciałem skoncentrować na stanie Sabah. Wiedziałem, że zobaczę orangutany i małpy proboscis, lecz każdy stan jest trochę inny i ma coś nowego do zaoferowania. Przyznam się także, że fakt że dotychczas nie byłem jeszcze na Sabah, ciążył mi na mojej ambicji podróżnika. Zamierzałem dobrze się bawić, ale przede wszystkim chciałem nacieszyć się przyrodą wyspy Borneo. Podróżując po Sabah zobaczyłem wiele miejsc i miałem wiele ciekawych przygód. Doceniałem tak bardzo ważne rzeczy, które podróżnik powinien dostrzegać. Cieszyły mnie uliczne bazary z egzotycznymi owocami, restauracje rybne w portach, wioski kulturowe ludzi Borneo, i oczywiście piękna flora i fauna Borneo.
Droga do Kota Kinabalu
Do Kota Kinabalu dostałem się łodzią z wyspy Labuan. Rejs trwał 3.15h i kosztował 39RM. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem z łodzi był pomnik błękitnego Merlina, który już wcześniej widziałem. Wkrótce zacumowałem w Jesselton Point.
Ogólnie o Kota Kinabalu
Moim pierwszym miejscem było główne miasto w stanie Sabah – Kota Kinabalu. Już wcześniej tu byłem, lecz tym razem było trochę inaczej. Kota Kinabalu zostało bardziej rozbudowane, było więcej sklepów, więcej towarów i więcej pieniędzy do wydania. Jednak urok tego nadmorskiego miasta pozostał ten sam. Bazary i restauracje rybne nad morzem, egzotyczne owoce i miły klimat Kota Kinabalu zatrzymały mnie tu znacznie dłużej niż planowałem. Proste rzeczy, które dla Malajczykow są codzienne i nudne, dla białych turystów są ciekawe, piękne i wartościowe. W swoich wielu reportażach dawałem już do zrozumienia, że piękno świata jest oparte na różnicach.
!!! Kilka razy zmokłem podczas pory deszczowej, lecz był to ciepły, tropikalny deszcz, więc było miło. Bardzo mi też smakowała kawa i herbata Borneo z dodatkiem duriana. Lubię mówić, że herbata w Malezji jest zbierana przez orangutany i małpy długonose, ale w to akurat niekoniecznie trzeba mi wierzyć.
Kota Kinabalu było też moją bazą przez jakiś czas do miejsc zainteresowań. Uważam, że każdy pobyt w Kota Kinabalu można też z powodzeniem traktować jako wycieczkę kulinarną.
Miejsca Zainteresowań w Kota Kinabalu i jego okolicach
Warto wspomnieć, że choć samo miasto Kota Kinabalu oferuje wiele atrakcji i jest pełne ciekawych miejsc dla podróżników, to wiele miejsc zainteresować znajduje się poza miastem. Radze podróznikom aby nie byli leniwi i wyjechali także poza Kota Kinabalu.
Meczet Narodowy
Meczet Narodowy to robiąca wrażenie muzułmańska świątynia, która poraża swoją wielkością, i znajduje się dalej od głośnego centrum KK. Meczet ten ma wielka złotą kopułę, złoty minaret oraz kilka małych minaretów ze złotymi zakończeniami. Wewnątrz jest natomiast sala do modlitw oraz atrakcyjny akwen wodny. Cały obiekt znajduje się w okolicznościach egzotycznej przyrody, także polecam go wszystkim podróżnikom jako ciekawe doświadczenie kulturowe. Z drugiej jednak strony serdecznie życzę muzułmanom aby zostali w Malezji, i aby budowali meczety u siebie.
Muzeum Sabah
Niedaleko Meczetu Narodowego znajduje się Muzeum Sabah, które jest muzeum etnograficznym oraz muzeum historii naturalnej Sabah pod jednym dachem. Jest tam między innymi szkielet wieloryba oraz stroje ślubne i ceramika pochodząca ze stanu Sabah. Widziałem makiety tradycyjnych budowli Borneo, znaleziska i stroje rdzennych ludzi Borneo. Bardzo ciekawą ekspozycją były też zwierzęta Borneo, takie jak słoń pigmejski, nosorożec sumatrzański oraz żółw morski. Uważam, że Muzeum Sabah jest bardzo ważne, aby poznać kulturę i historię Borneo, a nie tylko zobaczyć orangutany i wyjechać.
W drugim budynku jest Galeria Sztuki Sabah gdzie znajduje się kilka ciekawych obrazów i rzeźb stworzonych przez artystów ze stanu Sabah. Polecam! Jest także Centrum Sztuki i Edukacji, które ma ekspozycje na temat wydobycia ropy naftowej, od wiercenia do przetwarzania na benzynę. Podobne muzea widziałem już wcześniej w Miri (Sarawak), oraz w Brunei. Obiekty muzealne znajdują się na dużym terenie, a ich architektura jest wzorowana na tradycyjnych domach Borneo (longhouses), ze szczepów Rungus i Murut.
Poniżej znajduje się Wioska Kulturowa, która daje szansę na lepsze poznanie tradycyjnych, drewnianych domków Borneo, zbudowanych dookoła oczka wodnego. Cały teren jest też otoczony wysokimi bambusami oraz ma most na linie. Wioska Kulturowa to bardzo spokojne i kulturowo wartościowo miejsce.
Moi krytycy nie chcą zrozumieć, że ja kocham inny kultury, i zadałem sobie dużo trudu aby je poznać. Ja tylko nie chcę aby cały świat mieszkał w jednym miejscu kosztem kultury rodowitej, pod komunistycznym reżimem.
Muzeum Islamskiej Cywilizacji
Ciekawe w Kota Kinabalu było też Muzeum Islamskiej Cywilizacji. Najbardziej podobała mi się w nim tak zwana „mapa Islamu”, na której były zaznaczone wszystkie kraje muzułmańskie oraz wszystkie kraje z dużymi populacjami muzułmanów. Były zaznaczone takie kraje jak Arabia Saudyjska, Indonezja, Pakistan i Bangladesz, lecz z drugiej strony; bardzo słusznie lecz tragicznie były też wymienione: Anglia, Francja, Holandia, Szwecja oraz Kanada. W tle natomiast były pokazane uśmięchnięte kobiety i dzieci, lecz ani słowa o muzułmanach organizujących ataki terrotystyczne, palących kościoły i gwałcących białe kobiety i dzieci.
Wychodząc z Muzeum Islamu ktoś mógłby mieć wrażenie jakby Islam w Europie był dla nas zbawieniem, i jakby muzułmanie byli naszymi przyjaciółmi. Pamiętam, że podobne kłamstwa widziałem w zakłamanym Muzeum Stalina w Gori. Tam także można było odnieść wrażenie, że Stalin był „dobrym wujkiem”, a komunizm „cudem gospodarczym i ideą wolności”. Muzułmanie są ekspertami w wybielaniu swojej ideologii i tuszowaniu zbrodni swojego pseudo-proroka. Dzisiejsi muzułmanie natomiast; niektórzy dobrzy, inni źli, moim zdaniem idą złą drogą. Uważam, że obok Koranu należy w krajach muzułmańskich wprowadzić filozofię antycznych Greków, aby sami mogli zdecydować co wolą.
Chciałbym jednak dodać, że ludzi Borneo uważam za miłych i pomocnych, i mam o nich dobre zdanie. Moja zła opinia na temat muzułmanów w Europie, i moje silne prawicowe poglądy nie dotyczą muzułmanów w ich własnych krajach. Będąc uczciwym w stosunku do muzułmanów, nie zgadzam się też z wojnami w ich krajach i uważam że Zachód finansowany i rządzony przez Syjonistów wyrządził wiele złego w krajach muzułmańskich.
Każda wojna na Bliskim Wschodzie i masowa imigracja muzułmanów do Europy śmierdzi mi Syjonizmem.
Meczet Kota Kinabalu (Błękitny meczet na wodzie)
Oficjalnie nazwany Masjid Bandaraya Kota Kinabalu okazał się jednym z moim najprzyjemniejszych doświadczeń w tym mieście, i całe to miejsce podobało mi się tak bardzo że odbyłem tą wycieczkę dwa razy. Z centrum, czyli z okolic pomnika Błękitnego Merlina, do meczetu na wodzie szedłem około 4km wzdłuż brzegu morza. Były to ciepłe, tropikalne dni z przelotnymi opadami, dlatego nie śpieszyło mi się. Gdy dotarłem do punktu gdzie widziałem już meczet, najpierw poszedłem na pobliską plażę, aby zjeść malezyjski obiad, napić się malezyjskiej herbaty “teh tarik”, oraz wykąpać się bez krokodyli, jak to wcześniej zrobiłem w Brunei. Cały dzień spędziłem na plaży, wśród drzew i popijając malezyjską herbatę.
Było tak przyjemnie że zapomniałem o meczecie. W końcu, w Londonistanie jest ich tak dużo – więcej niż w Islamabadzie, więcej niż w Ammanie i w Bejrucie, więcej niż w Mekce !!! (O k***a !) ……
Wróciłem więc do Kota Kinabalu tą samą drogą i spędziłem wieczór na bazarze owocowym. Następnego dnia w końcu jednak chciałem zobaczyć sławny meczet na wodzie, dlatego tym razem był to mój priorytet. Meczet ten został ukończony w 2002 roku i kosztował aż 34mln malezyjskich ringgit. Ma on 4 minarety, oraz ogromną główną kopułę w kolorach złotym i niebieskim. Poza tym znajdują się tu 3 szkoły muzułmańskie (madresy), własna klinika, oraz miejsce dla 12.000 wiernych. Największy urok tego meczetu polega jednak na ulokowaniu go na krawędzi wielkiego stawu, co daje mu szczególny, malowniczy charakter, i daje bardziej wyszukane możliwości fotograficzne.
Oprócz tego na terenie meczetu sa knajpy z jedzeniem i napojami, muzułmanie słuchają muzyki i generalnie jest to wesołe miejsce. Po obiekcie natomiast oprowadziły mnie młode muzułmańskie dziewczyny, które były bardzo ciekawe skąd byłem i dlaczego odwiedziłem Malezję. Te słodkie muzułmańskie kociaki były pod wielkim wrażeniem moich podróży do krajów muzułmańskich. Za wejście zapłaciłem 5 RM, i przypominam że dlatego że jest to miejsce kultu, należy się ubrać stosownie.
Po meczecie oczywiście wróciłem na plażę, gdzie spędziłem resztę dnia.
W swoje podróżniczej karierze widziałem najlepsze i najbardziej wartościowe obiekty muzułmańskie. Szczególnie polecam tu Iran i Uzbekistan. Przyznam się, że lubię meczety i chętnie je odwiedzam gdy jestem w Azji. Ja tylko nie lubię meczetów w Europie, gdyż jest to dla nich niewłaściwe miejsce.
Morski Park Narodowy Tunku Abdul Rahman
Pierwszą wycieczką jaką odbyłem był morski park narodowy Tunku Abdul Rahman. Jest to malowniczy obszar na morzu, którego główną atrakcją jest pięć egzotycznych wysp z białymi plażami i palmami. Są to: Sapi, Manukan, Mamutik, Suluk i Gaya. Wyspy różnią się trochę, dlatego że jedne mają lepsze plaże, a wokół innych jest lepsza rafa koralowa. Np. na wyspie Sapi bardzo mi się podobały dziko żyjące warany, oraz drewniane pomosty prowadzące do plaż. Były z nich ładne widoki, choć ja skakałem też z nich do błękitnej, przezroczystej wody.
Morski Park Narodowy Tunku Abdul Raman jest przyjemną ucieczką od hałasu miasta. Park ten zajmuje jedynie obszar 49km² i składa się z pięciu egzotycznych wysp, pełnych roślinności, ładnych plaż oraz czystej turkusowej wody i raf koralowych. Co roku ten bajkowy, egzotyczny archipelag odwiedza około 300.000 turystów, dlatego uważam, że jest to miejsce obowiązkowe.
Transport łodzią na wyspy jest ładno osiągalny z portu Jesselton Point,a cena zależy od ilości wysp zaliczanych jednego dnia. Transport na jedną wyspę kosztuje 23 RM pod koniec 2018 roku. Za dwie, trzy i cztery wyspy to odpowiednio 33, 43 i 53 malezyjskich ringgit.
Park przyrody Lok Kawi
Pojechałem też wieloma autostopami do parku przyrody Lok Kawi, gdzie zobaczyłem między innymi orangutany, małpki proboscis, czarne niedźwiedzie, żółwie, warany i bawoły. Widziałem też endemiczne ptaki Borneo, takie jak dzioborożce. Bardzo mi się też podobał piękny ogród botaniczny na terenie parku, gdzie było wiele roślin endemicznych dla wyspy Borneo. Niestety wadą parku jest to, że leży on na uboczu; choć dla miłośnika autostopu takiego jak ja, nie było problemu. Transport wieloma autostopami zajął mi około godziny.
Park Lok Kawi jest popularnym miejscem spotkań rodzin lecz nie należy się tu niestety spodziewać wolno biegających zwierząt. Jest to bardzo przyjemne, dobrze zorganizowane i czyste zoo. Zobaczyłem tam między innymi tygrysy, interesujące bawoły z wielkimi rogami i słonie. Myślę, że najbardziej podobały mi się jednak orangutany oraz małpki długonose (nasalis larvatus), będące symbolami wyspy Borneo. Byłem niestety zawiedziony małą obecnością gadów. Dzieciom polecam natomiast przedstawienia z udziałem węży, orangutanów i małp. W Lok Kawi są na przykład konkursy na to kto pierwszy obierze kokosa, i niestety małpa zawsze wygrywa. Park ten polecam przede wszystkim rodzinom z dziećmi. Za wejście zapłaciłem 20RM.
Wioska Kulturowa Borneo – Mari Mari
Podróżując po stanie Sarawak byłem już w wioskach kulturowych Borneo, lecz Mari Mari w stanie Sabah ciągle okazało się wartościowym kulturowo doświadczeniem i przypomniało mi o potrzebie zachowywania kultur. Około 25 minut autobusem od Kota Kinabalu leży wioska etnicznych ludzi Mari Mari, która dla mnie była bardzo edukacyjna. Ludzie Borneo oragnizują tam przedstawienia, w których mogą także uczestniczyć turyści. Były tańce, wyrób alkoholu i tytoniu oraz strzelanie z bamusowych spluw do celu. Jak wcześniej w Laosie, także i na Borneo był pokaz gotowania w bambusie. Mari Mari mieli nawet studio tatuażu w bambusowym domku.
Cała wycieczka łącznie z transportem i posiłkiem kosztowała mnie 150RM. Były to pieniądze dobrze wydane.
Wspinaczka na Mount Kinabalu (4095.2 m n.p.m.)
Myślę jednak, że najważniejszym punktem mojej wyprawy po stanie Sabah była wspinaczka na najwyższy szczyt wyspy Borneo – Mount Kinabalu (4095.2 m n.p.m.).
Pierwszego dnia pojechałem autobusem z Kota Kinabalu w stronę Ranau, co kosztowało mnie 25RM. Po niecałej godzinie jazdy wysiadłem przed domem Jungle Jack, z którym umówiłem się już z hostelu w KK, że przyjadę. Jungle Jack mieszka na przeciwko parku i regularnie organizuje wycieczki. Za 4 dni i 3 noce w jego górskim domku z siłownią i ładnymi widokami, oraz za wstęp do parku i pozwolenie na wspinaczkę, w 2018 roku zapłaciłem 1180 ringgit malezyjskich.
U Jungle Jack spotkałem też kilku ludzi, którzy chcieli ze mna odbyć rozmowy polityczne o Europie. Nie zdziwiło mnie to w ogóle, że Niemcy byli głupi i uparci jak banda osłów. Z ich wypowiedzi zrozumiałem, że nawet gdybym im przysłał kolejne 5mln muzułmanów, to nie mieliby z tym problemu gdyż “nie są rasistami”. Niestetety dla niemieckich idiotów widzę marne szanse, chyba że zdarzają się mądrzejsi. Był ktoś z Holandii, ale tam mają tak źle w głowach że nawet nie traciłem czasu. Co dziwne, najbardziej rozważny okazał się murzyn z USA, który był tak zainteresowany moja osobą że towarzyszył mi aż na szczyt. On rozumiał zmianę etniczną w tradycyjnie białych krajach, lecz potem rozmawialiśmy już tylko o przyrodzie, ale spędziliśmy razem trochę czasu i razem jedliśmy posiłki. Miałem więc czarnego kompana podróży i zrozumiałem wtedy że nie jestem rasistą, dlatego że potrafię okazać szacunek rozsądnym murzynom.
Byłem szczerze obrzydzony białym bydłem wypranym przez lewicę ponad możliwość naprawy, choć szczególnie niemiecką kobietą – fanką etnicznej wymiany. Tym razem wolałem murzyna, który pomimo że był czarny, umysł miał bielszy niż białe owce z różnych zakątków liberalnej Europy.
Mount Kinabalu nie jest łatwym szczytem, mimo że nie jest tak wysoki jak inne na których byłem. Choć wspinałem się już wyżej, to muszę przyznać że wspinaczka na Mount Kinabalu była bardzo wymagająca, gdyż aby dotrzeć na wierzchołek, pierwszego dnia musiałem pokonać około 8km pod górę, poprzez dżunglę. Często siadałem gdyż było stromo, lecz widoki były bardzo ładne i zmieniały się wraz ze wspinaczką. Raz też usiadłem pod wodospadem.
Gdy dotarłem do bazy Laban Rata na wysokości 3272 metry, miałem niewiele czasu na wypoczynek, gdyż musiałem wstać o 2 rano i wspinać się w nocy. Ledwo wstałem lecz ruszyłem do góry, omijając ostre skały i oddychając zimnym powietrzem. Gdy skończyła się już linia drzew i krzewów, w ostatniej partii wspinałem się po gołych skałach, trzymając się lin. Widoki jednak były piękne, podobnie jak satysfakcja z pokonania szczytu. Ostatni dzień był bardzo męczący, gdyż musiałem przejść 13km, najpierw na szczyt a potem w dół, do bramy parku. U Jungle Jack najpierw zjadłem obiad, a potem spałem aż mnie przestała boleć głowa. Byłem wykończony tą wspinaczką, jak żadną inna dotąd.
Moje doświadczenia ze zdobycia Mount Kinabalu były bardzo dobre, mimo że mogłem wchodzić szybciej. Przyznaję, że miałem zbyt wolne tempo.
Mój powrót do Kota Kinabalu
Następnego dnia wróciłem autostopem do Kota Kinabalu (KK). Miałem szczęście gdyż akurat stojąc na drodze zatrzymała się ciężarówka, która zabrała mnie do małego miasteczko Tamparuli. Stamtąd pojechałem minibusem do Kota Kinabalu za jedyne 5RM.
Moje ostatnie dni w Kota Kinabalu
Moje dwa ostanie dni w Kota Kinabalu były czasem relaksu. Byłem w portowej knajpie na wspaniałej rybie, a nastepnego wieczora na ogromnym małżu w sosie pomidorowym, który okazał się twardszy do zgryzienia niż siodło na konia. Byłem też na zakupach kawy i herbaty z lasów deszczowych Borneo (według napisu na opakowaniu), i podobno zbieranych przez małpy długonose. Byłem też na masażu za 50RM, oraz na bazarze owocowym, gdzie próbowałem duriana, mangosteen, rambutanów, lansunis i marang. Egzotyczne owoce Azji to wspaniały i smaczny rozdział podróży po Azji.
Mieszkałem w Lucy’s Homestay, dlatego gdy miałem siłę, najpierw poszedłem zobaczyć Atkinson Clocktower, a następnie przez małą dżunglę wspiąłem się na obserwatorium Singal Hill. Jedzenie na miejscu jest kiepskie, lecz jest stamtąd ładny widok na Kota Kinabalu.
Transport do Wierzchołka Borneo
Jazda minibusem z KK do Kudat zajęła 3h i kosztowała 25RM. Jesto to dystans 190km. Następnie z Kudat pojechałem autostopem do Wierzchołka Borneo, co zajęło około 15 minut.
Wierzchołek Borneo
Około 40km od Kudat znajduje się fenomen natury oraz bardzo specyficzne miejsce. Jest to Wierzchołek Borneo, gdzie kiedyś nawet sam Ferdynand Magellan zatrzymał się tu podczas wojej podróży statkiem dookoła świata, i który dla mnie okazał się bardzo przyjemnym celem podróży. Wierzchołek Borneo to odosobnione miejsce, koło malowniczej plaży z palmami, leżącej na najbardziej wysuniętej na północ części wyspy Borneo. Bardzo mi się tu podobało gdyż mieszkałem w drewnianym domku na plaży, oraz zasypiałem i budziłem się przy szumie morza. Pływałem, rzucałem się w wysokie fale i chodziłem pomiędzy palmami. Czasem zatrzymywałem się na dobre jedzenie i kupowałem kokosy, które moim zdaniem są najlepszym napojem w tropikalnym klimacie. Często zatrzymywałem się też przy bambusowych straganach pod liśćmi palmowymi, aby oglądać muszle.
Wierzchołek Borneo to efektowna formacja skalna, gdzie Morze Sulu spotyka się z Morzem Południowochińskim, lecz dla turysty jest to miejsce bardzo ciche i spokojne. Wiele razy tu przychodziłem aby zobaczyć pomnik w kształcie globu, na której jest pokazana wyspa Borneo oraz najbardziej wysunięty wierzchołek na północ. Widziałem też fale obijające się o skały, po których wiele razy ostrożnie spacerowałem. Dla mnie Wierzchołek Borneo był wyjątkowo piękny, a fale budzące mnie każdego ranka, w które potem się rzucałem zatrzymały mnie o wiele dłużej niż planowałem.
Do Wierzchołka Borneo przyjeżdża wielu turystów z Malezji, tylko po to aby zobaczyć pomnik, pochodzić chwilę po skałach i szybko wyjechać. Dla mnie jednak Wierzchołek Borneo to tylko atrakcyjny dodatek do wspaniałej plaży, formacji skalnych i egzotycznych plenerów. Było bardzo miło. Fale masowały mnie przez kilka dni.
Przygoda w transporcie – od Wierzchołka Borneo do Sandakan
Podczas mojej podróżniczej kariery wiele razy zdarzało mi się spędzać całe dni w transporcie. Choć może się to wydawać nudne i monotonne, to ja uważam że „przygody w transporcie” pozwalają na lepsze poznanie kraju i jego ludzi, gdyż dają one nowe doświadczenia.
Z Wierzchołka Borneo ktoś mnie podwiózł autostopem aż do rozwidlenia drogi na Kota Marudu i Kota Belud. Tam, na rozstaju dróg, zjadłem obiad w chińskiej knajpie i miałem tak wielkie szczęście, że grupa młodych chłopaków zabrała mnie z parkingu aż do Desa Dairy Farm. Miejsce to jest farmą nabiału w pięknych górskich plenerach, gdzie krowy żują trawę i wdychają czyste powietrze. Są też sklepy z pamiątkami, lody i inne słodycze wyrabiane na miejscu, a przez wielką szybę można patrzeć jak są dojone krowy. Nigdy nie sądziłem, że pojadę do farmy nabiału, ale okazało się to przyjemne miejsce w drodze do Sandakan. Następnie jadąc poprzez górskie Kundasang, moi malezyjscy towarzysze podróży wysadzili mnie w Ranau.
Potem miałem dwa słabe autostopy, lecz w końcu z drogi zabrał mnie ktoś wprost do Sandakan, poprzez Telupid. Po drodze zjedliśmy obiad i Chińczyków, w tym dobrego dzika, a do Sandakan dojechaliśmy na 9 wieczorem. Podczas tej podróży zazwyczaj miałem tyle szczęścia, że byłem podwożony przez jeepy z napędem na 4 koła. Super jazda przez górskie, piękne, czyste, przygodowe Sabah.
Ogólnie o Sandakan
Sandakan to atrakcyjne miasto stanu Sabah, które posiada kilka obiektów historycznych oraz parków i ogrodów, które na pewno zatrzymają podróżnika przez kilka dni. Sandakan to dobrze zaopatrzone małe miasto, gdzie są świetne bazary owocowe, bazar rybny i restauracje rybne nad morzem, oraz przyjemna malezyjska atmosfera. W Sandakan bardzo mi smakowało uliczne jedzenie i słodycze, choć jak zwykle podobał mi się też kontakt z wesołymi ludźmi. Dlatego że nie piję alkoholu i nie palę papierosów, zawsze wieczorem wychodziłem na herbatę oraz na spacer nad morzem.
Ludzie na Borneo byli zawsze ciekawi skąd byłem, a ja ich pozdrawiałem i dumnie odpowiadałem że z Polski. Spędziłem wiele wieczorów w towarzystwie miejscowych ludzi, a do hotelu wracałem z siatką egzotycznych owoców, takich jak lansunis, mangostine i jackfruit. Niestety z uwagi na silny zapach, lub raczej smród tych owoców, do wielu hoteli na Borneo nie można przynosić durianów. Sandakan jest także wielkim bazarem, gdzie czasem wydawało mi się jakby handel nigdy się nie kończył, i dlatego spacerując po mieście można natrafić na świetne okazje.
Zatrzymałem się w Sea View Lodge z 30RM za noc, a potem miałem pokój wielo-osobowy za 20RM. Mieszkałem więc nad samym morzem, a z okna widziałem bazar owocowy i sklep z pamiątkami Borneo. Miałem też bardzo blisko na bardzo ciekawy bazar rybny, gdzie widziałem płaszczki i rekiny …………. a czasem też i morskie potwory, które już podobno wymarły. Sandakan tak bardzo mi się podobało, że nawet miło spędziłem czas w pralni i nie przeszkadzał mi brud na niektórych ulicach.
Miejsca zainteresowania w Sandakan
Pomimo, że samo egzotyczne i ciekawe Sandakan już jest atrakcją turystyczną samą w sobie, to jednak w granicach miasta jest kilka miejsc, które zobaczyłem i które walno wyszczególnić. Wszystkie te miejsca znajdują się w promieniu około 5km od centrum, gdyż różne dzielnice Sandakan leżą stosunkowo daleko od siebie.
Agnes Keith House – to drewaniany dom w dużym ogrodzie, który został przerobiony na muzeum. Agnes Keith była pisarką, która przybyła do Sandakan w latach 30-tych XX wieku, i napisała między innymi dobrze znaną w Malezji książkę, pt. “Land below the wind”. Muzeum to przedstawia historię rodziny Keith, oraz pokazuje brutalną okupację japońską wyspy Borneo, co w Sandakan jest bardzo żywe do dziś. Agnes Keith także była więziona przez Japończyków. Muzeum jest ciekawe ze względu na historię Borneo w czasach II Wojny Światowej, oraz ma wiele przedmiotów z tamtych czasów. Poza tym w tropikalnym ogrodzie jest angielska herbaciarnia, mimo że Amerykanka Agnes Keith, po przyjeździe do Sandakan mówiła że miasto to było zbyt brytyjskie.
Muzeum Agnes Keith znajduje się za hotelem Sandakan, czyli niedaleko portu.
Niedaleko muzeum Agnes Keith, blisko chińskiego cmentarza, jest także japoński cmentarz, założony przez Japonkę, która na marginesie prowadziła bardzo popularny burdel w Sandakan. Co ciekawe, oczekujemy, że znajdziemy tam ciała bohaterów wojennych, ale w czasach II Wojny Światowej leżało tam około 100 prostytutek. Dziś jest tam też pomnik upamiętniający japońskich żółnierzy.
Sandakan Memorial Park – jest byłą bazą wojskową Japonii, skąd zaczęto pamiętny marsz śmierci do Ranau. Tu gdzie dziś jest tropikalny park z pięknymi drzewami Borneo i wielkimi liśćmi, ggdzie dziś jest staw i można zobaczyć egzotyczne jaszczurki i ptaki, za czasów okupacji japońskiej było to także więzienie dla 1800 Australijczyków i 600 Brytyjczyków. Do roku 1945 uratowało się tylko 6 więźniów, którym udało się uciec. W parku są liczne zdjęcia i teksty przypominające o tragicznej historii.
W Polsce uczymy się dużo na temat II Wojny Światowej, trafnie demonizując zbrodnie Hitlera, choć niestety zbyt rzadko mówimy o zbrodniach Stalina i o zbrodniach Żydów. Myślę że warto też jest wiedzieć co się w tym czasie działo po drugiej stronie świata, tym bardziej że cesarz Hirohito był sprzymierzeńcem Hitlera, i przeprowadzał tak wymyślne tortury na swoich więźniach, że niemieckim nazistom się nie śniło. Nie chcę tu wybierać najgorszego z najgorszych, ale uważam że generalnie Azjaci sa bardziej brutalni niż Europejczycy, gdyż Europejczycy sa brutalni tylko po to aby osiągać swoje cele, natomiast Azjaci podciągnęli brutalność do poziomu sztuki. Europejczycy starają się ukrywać swoje zbrodnie, natomiast Azjaci napisali na ten temat poradniki.
Na szczęście blisko “parku zbrodni Japończyków” znajduje się przyjemne miejsce, czyli Park Krokodyli. Na tym małym terenie znajdowały się zielone potwory, które były najbardzoek aktywne podczas karmienia. Na rondzie nieopodal Parku Krokodyli stoi wielki krokodyl, który wskazuje farmę palcem, i dlatego łatwo jest trafić.
W Sandakan poszedłem jeszcze zobaczyć dużą chińską świątynię na wzgórzu Puu Jih Shih. Jest to atrakcyjna buddyjska świątynia z wieloma chińskimi ozdobami, pomnikami Buddy, z profilowanymi dachami, i ze smokami wijącymi się dookoła czerwonych filarów. Świątynia to dominuje bogactwem kolorów, ozdób i wielu wyszukanych rzeźb, natomiast widoki na Sandakan z góry są widowiskowe. Cechą charajterystyczną tej świątyni są także liczne swastyki, jako symbole pokoju. Niżej w ogrodzie, jest także zielony krzew w kształcie swastyki.
Jeśli ktoś ma ochotę to może też zobaczyć anglikański kościół św. Michała, który jest najstarszym kościołem w Sandakan. Cechą wspólną tego kościoła z kościołami w Anglii jest to, że sa one zawsze puste. Sam kościół jednak, oraz wielki ołtarz przedstawiający świętych i roślinność dookoła były atrakcyjne.
Sepilok
Sepilok jest najpopularniejszym miejscem na świecie aby zobaczyć orangutany. W roku 2012, gdy podróżowałem po Borneo ostatnim razem, byłem w Semengogh w stanie Sarawak, gdyż tam także znajduje się Ośrodek Rehabilitacji Orangutanów. Uznałem jednak, że nawet po zobaczeniu Lok Kawi parę tygodni wcześniej, i tak warto było jeszcze raz zobaczyć bardzo specjalne dla mnie … Orangutany – leśnych ludzi Borneo. Poza tym obok znajduje się także Rezerwat Niedźwiedzi Słonecznych oraz Rainforest Discovery Centre. Szczęściarze mogą tez zobaczyć słonie pigmejskie, nosorożce sumatrzańskie i gibony. Wszystkie te miejsca znajdują się na terenie rezerwatu leśnego Kabili Sepilok, które gwarantują podróżnikom oraz wolontariuszom bardzo dobre wrażenia związane z poznaniem pięknej przyrody Borneo.
Niedaleko tych ośrodków znajdują się hotele, co oznacza że nie trzeba koniecznie jechać 23km z Sandakan. Jesli ktoś planuje mieć dłuższy kontakt z przyrodą, może mieć swoją bazę w Sepilok.
Ośrodek Rehabilitacji Orangutanów
Ośrodek Rehabilitacji Orangutanów w Sepilok zostało otwarte w 1964 roku, jako pierwszy oficjalny projekt rehabilitacji dla uratowanych osieroconych orangutanów z miejsc pozyskiwania drewna, plantacji, nielegalnych polowań lub trzymanych jako zwierzęta domowe. W związku z tym 43 km² chronionego terenu na skraju rezerwatu leśnego Kabili Sepilok przekształcono w miejsce rehabilitacji orangutanów i centrum zbudowane z myślą o małpach. Obecnie w żłobkach przebywa około 25 młodych osieroconych orangutanów, oprócz tych znajdujących się w rezerwacie.
W rezerwacie jest kładka drewniana biegnąca przez dżunglę, z której kilka widziałem orangutany samotnie lub w parach przemierzających dżunglę. Widziałem też samicę z młodym uczepionym jej sierści, lecz aby je zobaczyć należy mieć przede wszystkim szczęście, gdyż orangutany nie pochodzą aby poczęstować piwem. Na widok człowieka uciekają, albo siedzą cicho na drzewach i obserwują ludzi. Chodząc po dżunglii widziałem też gniazda orangutanów, gdyż ci „leśni ludzie” zawsze śpią w innym miejscu. Dla turystów najlepszym miejscem jest platforma widokowa, gdzie parę razy dziennie opiekunowie rozdają jedzenie. Wtedy turyści z dobrym zoomem mogą robić im zdjęcia lub przynajmniej zobaczyć orangutany w bliskiej odłegłości przy jedzeniu.
Jedzenie orangutanów jest specjalnie przygotowane tak aby było nudne i monotonne, po to aby orangutany same nauczyły się zdobywać jedzenie, które lubią bardziej. Kontakt z ludźmi jest bardzo ograniczony, dlatego że celem rehabilitacji jest przystosowanie orangutanów do życia na własną rękę.
Niestety w Sepilok obowiązuje „cena białego człowieka”. Biali płacą 30RM, natomiast Malezyjczycy tylko 5RM. No cóż, przynajmniej dałem orangutanom.
Dziś w krajach rozwiniętych istnieje wiele organizacji, które pomagają chronić orangutany. Organizacje te zbierają pieniądze na ich utrzymanie, badania i zapewnienie im bezpieczeństwa. Tego typu organizacja pomocy orangutanów istnieje też oczywiście w Anglii, lecz żadna z tych organizacji nie chcę powiedzieć dlaczego orangutany są zagrożone. Wiemy o utracie środowiska naturalnego orangutanów z powodu ogromnych plantacji oleju palmowego, które do skarbu państwa Malezji co roku dają przychód prawie 45 miliardów malezyjskich ringgit. Co jednak bardzo istotne, Anglicy którzy tak bardzo kochają orangutany nie chcą się przyznać, że palmy olejowe zostały wprowadzone do Malezji przez nikogo innego, jak właśnie przez Brytyjczyków na początku lat 70. XIX wieku, jako roślina ozdobna. Następnie, w 1917 roku odbyło się pierwsze komercyjne sadzenie w posiadłości Tennamaran w Selangor, kładąc podwaliny pod ogromne plantacje palm olejowych i przemysł oleju palmowego w Malezji.
Rozmawiałem o tym z Malezyjczykiem, który podwiózł mnie swoim samochodem. Powiedział, że w Malezji nikt nie znał palm olejowych, dopóki Brytyjczycy ich nie wprowadzili, aby pod pretekstem rośliny ozdobnej mogli czerpać zyski z malezyjskiej ziemi, i w efekcie doprowadzili do prawie kompletnej zagłady orangutanów. Dziś Anglicy pozują do zdjęć ze sztucznymi uśmiechami, gdy przekazują pieniądze na orangutany, lecz sytuacja ta jest ich winą. „Także, angielscy huligani wybili orangutanom zęby, a potem chcą zmyć z siebie winę, dlatego że pokrywają 1% wydatków na ich denstystę”. Co za hipokryzja!
W Afryce i w Indiach było tak samo. Angielscy „dżentelmeni” strzelali do słoni, nosorożców i tygrysów, aby sobie z nimi zrobić zdjęcia, a teraz mają „organizacje miłosierdzia”.
Ośrodek ochrony niedźwiedzi słonecznych Borneo
Obok Orangutanów znajduje się mały, lecz bardzo ciekawy i dobrze utrzymany ośrodek ochrony czarnych niedźwiedzi Borneo. Ośrodek ten został otwarty w 2004 roku, i jego celem jest ochrona najmnieszych niedźwiedzi na świecie. Czarne misie Borneo są zwane słonecznymi z powodu żółtego półksiężyca pod szyją. Prowadzą one nadrzewny tryb życia, gdzie także śpią. Ich cechą charakterystyczną są także bardzo długie języki, dzięki którym łatwo wyjadają miód z uli.
Ośrodek niedźwiedzi jest bardzo dobrze przygotowany dla zwiedzających. Stałem na drewnianej platformie i obserwowałem misie na drzewach oraz siedzące na ziemi. Była też luneta, przez którą udało mi się zrobić kilka zdjęć z bliska. Niedźwiedzie słoneczne są najmniej znanym gatunkiem niedźwiedzi na świecie, i drugim najrzadszym, po pandach. Największymi zagrożeniami są utrata środowoska naturalnego, kłusownictwo, i trzymanie ich jako maskotek w prywatnych hodowlach.
Rainforest Discovery Centre
Jest to wydzielona część dżunglii, w której turyści mogą podziwiać pięknej tropikalnej flory i fauny. Na terenie dżunglii jest ogród botaniczny, jezioro otoczone egzotyczną roślinnością i szlak spacerowy o długości 1km. Jest także 8 wież połączonych chodnikami, dzieki czemu można zobaczyć dżunglę z góry. Rainforest Discovery Centre to miejsce gdzie bardzo przyjemnie spędziłem czas na łonie tropikalnej natury. Można tam także iść nocą aby zobaczyć latające wiewiórki, cywety i inne noce zwierzęta. Każdy kto kocha naturę powienien tu przyjść.
Rzeka Kinabatangan
Po powrocie z Sandakan pojechałem nad rzekę Kinabatangan, która jest kolejnym miejscem w stanie Sabah, gdzie można podziwiać naturę Borneo. Sungkai Kinabatangan ma 560km długości, jest w kolorze herbaty z mlekiem i kończy się aż na Morzu Sulu. Mieszkałem w pokoju nad rzeką, i za dwa rejsy i 2 noce ze śniadaniem zapłaciłem 200RM. Transport z Sandakan kosztował mnie 50RM.
Rejsy po rzece w poszukiwaniu dzikich zwierząt są najważniejszym punktem programu. Ja widziałem tylko dzikie świnie i kolonie małp, lecz ludzie przede mną widzieli także słonie pigmejskie przeprawiające się przez rzekę, oraz dzikie orangutany. Sam rejs, nawet bez zwierząt i tak jest bardzo przyjemny i odprężający gdyż płynąłem przez szeroką rzekę oraz jej wąskie kanały. Kilka razy widziałem małpy, a jedna z nich zeszła z drzewa, wyciągnęła do mnie łapkę, a ja byłem tak miły że dałem jej krakersa.
Wieczorami zawsze wychodziłem do drewnianych restauracji nad brązową rzeką, rozmawiałem z ludźmi, i niestety widziałem dużo palm olejowych, które dla orangutanów są symbolem chciwości i śmierci. Uważam, że każdy podróżnik przemierzający Borneo, powinien koniecznie zobaczyć to szcególne miejsce. Zainteresowani mogą też wykupić przeprawy przez dżunglę z przewodnikiem.
Jaskinie Gomantong
W drodze powrotnej do Sandakan zatrzymałem się przy skręcie do jaskini Gomantong, która choć jest na turystycznym szlaku, jest często pomijana. Sama jaskinia jest ogromna, i też zabezpieczona, gdyż dookoła jest zbudowana drewniana kładka. W jaskini mieszka około 275.000 nietoperzy, dlatego należy chodzić ostrożnie aby się nie poslizgnąć o ich odchody. Mi najbardziej podobało się wejście do ogromnej jaskini Simud Hitam, oraz widok na wyjście z końca jaskini. Jest mniejsza jaskinia, Simud Putih, jeśli ktoś nie ma dość.
Za wejście zapłaciłem 30RM, dlatego że jestem biały. Malezyjczycy płacą tylko 5RM.
Jaskinie Gomantong są jednym z głównych miejsc na Borneo do zbierania ptasich gniazd, które zamawiane są przez bogatych Chińczyków, a następnie przerabiane na zupę. 1 kilogram gniaz kosztuje aż $10.000, dlatego dla biednych Malezyjczyków jest to sobry interes, mimo że muszą zakładać bambusowe rusztowania na krawędziach ciemnych jaskiń. Ptasie gniazda są ptasią śliną w stałej formie. Chińczycy twierdzą, że ptasie gniazda mają podobno właściwości letnicze, tak jak podobno zupa z rekina i róg nosorożca, lecz ja w to wątpię. Moim zdaniem jest to zachcianka bogatych Azjatów, która źle wpływa na zwierzęta.
Do jaskiń Gomantong należy się dostać własnym transportem. Ja wróciłem do Sandakan paroma autostopami, z przesiadką w Bukit Garam, gdzie byłem w indyjskiej restauracji.
Labuk Bay – sanktuarium małp proboscis
Małpy proboscis, obok orangutanów, są jednymi z najważniejszych symboli wyspy Borneo. Te zabawne małpki żyją w stadach, którym przewodzi samiec dominujący. Labuk Bay natomiast to wydzielony las mangrowy, przeznaczony po to aby chronić te wspaniałe zwierzęta. Proboscis muszą być chronione, dlatego że plantacje oleju palmowego są bardzo dochodowym interesem w Malezji. Z tego powodu środowisko naturalne endemicznych gatunków zwierząt jest konsekwentnie niszczone.
W Labuk Bay są dwa główne wejścia wyłożone drewnianymi kładkami, prowadzące przez las mangrowy. Każda kładka prowadzi do tarasu widokowego, z którego widać małpki proboscis z bliskiej odległości. Jest to zwłaszcza bardzo interesujące i podnoszące na duchu, gdy widać całe stado, wspólnie jedzące ogórki, fasolę, a czasem nawet i naleśniki. Proboscis to słodkie, futrzaste małpki, które każdy najchętniej by ptrzytulić, choć niestety nie można ich dotykać. Mi zdarzyło się wielokrotnie, że oswojone z ludźmi małpy chodziły przy mnie, a jedna nawet usiadła na krześle przy stole – gdy miałem banana w ręku.
Właściwie mógłbym siedzieć tam cały dzień, i tylko obserwować te piękne, zabawne stworzenia, które jednak żyją w określonych strukturach społecznych. Dominujący samiec nie jest dżentlemenem, dlatego że pcha się pierwszy do jedzenia, nawet przez samicami z młodymi. Z drugiej jednak strony jest bardzo czujny i chroni swoje stado.
Poza tym w Labuk Bay chodziłem po lesie i widziałem kilka przebiegających przez drogę waranów. Szkoda tylko, że wszędzie rosły palmy olejowe, gdyż gdyby nie one, może byłyby tam też orangutany.
Do Labuk Bay z Sandakan najlepiej jest się dostać minibusem spod hotelu Sandakan. Kurs kosztuje 40RM w obie strony. Własny transport jest problematyczny.
Mój ostatni dzień w Sandakan.
Cały następny dzień spędziłem w Sandakan, i nie chciałem się śpieszyć. Jeszcze raz poszedłem na bazar rybny, do nadmorskiej restauracji, i spędziłem przyjemnie czas z miejscowymi Malezyjczykami. Przykro mi było opuszczać to miasto, ale musiałem kontynuować wyprawę.
Transport z Sandakan do Semporna
Aby wyjechać z miasta najpierw musiałem pojechać grabem (rodzaj taksówki) na stację autobusową za centrum miasta.
Moja trasa to:
- Sandakan – Lohod Datu 30RM, 3h.
- Lohod Datu – Semporna 30RM – 2h.
Po drodze widziałem dużo palm olejowych, które są notorycznym widokiem w całej Malezji.
Semporna
Semporna jest małym, nieciekawym miasteczkiem, z kilkoma sklepami i hotelami. Jest to jedno z tych miejsc, które nie robi wrażenia, i z którego na początku chce się wyjechać. W zasadzie Semporna to kilka betonowych brył wypchanych jedzeniem i towarem. Na szczęście miałem bardzo przyjemny hostel za 30RM ze śniadaniem, a niedaleko na ulicy był grill. Po jakimś czasie można się jednak przyzwyczaić, i jest miło zwłaszcza wtedy gdy ludzie rozkładają swoje stragany uliczne.
Zawsze wieczorem chodziłem zjeść dobrą rybę prosto z morza, oraz kupowałem tropikalne owoce. Miło tu spędziłem czas.
Archipelag Semporna
Archipelag Semporna jest popularnym kierunkiem turystycznym na krańcu malezyjskiego Borneo, z powodu morskiego parku narodowego, który jest jednym z centrów tropikalnego nurkowania. Samo miasteczko nie jest co prawda niczym ciekawym, ale nikt nie jedzie tam przecież żeby podziwiać sprzedawców mango czy grillowanego kurczaka. Piękno naturalne Semporna jest zdumiewające, a największą popularnością wśród płetwonurków cieszy się legendarne Sipadan. Niestety ceny za nurkowanie w pobliżu Sipadan określam jako „twarde lądowanie”.
Archipelag Semporna to wyjątkowo malownicza grupa wysp, gdzie pomimo inwazji płetwonurków, mieszkają miejscowi ludzie. Z tego powodu Semporna oferuje także doświadczenia kulturowe, gdyż spacerując po wyspach, przechodząc po drewnianych kładkach wysoko nad wodą, a następnie spacerując po plażach, docierałem do drewnianych domków, gdzie miejscowi Malezyjczycy sprzedawali muszle, korale, ozdoby wykonane z darów morza, oraz oczywiście kokosy pod palmami. Należy też koniecznie zrozumieć, że to co widzimy nad wodą jest jednym światem, natomiast pod wodą znajduje się inny świat. Jest to świat różnorodnych koralowców, ogromnych płaszczek, żółwi morskich i rekinów.
Aby poznać archipelag Semporna lepiej, uważam że koniecznie należy wykupić kilka wycieczek jednodniowych lub dwu i trzy dniowych. Wówczas będziemy mieli szansę aby nasycić się pięknem tropikalnej, nadwodnej i podwodnej przyrody, oraz poznać wyspiarską kulturę ludzi. Pamiętam, że gdy chodziłem po jednej z wysp, jeden Malezyjczyk krzyczał do mnie, pytając co wrzucałem do morza, na co odpowiedziałem, że zwracam muszle tam skąd pochodza. Uśmiechnął się tylko. Miejscowym ludziom bardzo zależy na czystości ich wysp, i turystom też powinno zależeć.
Słowo „Semporna” jest mało znane nawet wśród płetwonurków. Słowem „kluczem” jest tutaj „Sipadan”, które deklasuje rafy koralowe w innych częściach archipelagu. Nie znaczy to jednak, że inne są złe, gdyż dla białych wszędzie w Malezji powinno być tropikalnie i atrakcyjnie.
Wycieczki po archipelagu Semporna
Mabul
Na pierwszą wycieczkę popłynąłem na wyspę Mabul, gdzie spędziłem 2 dni i 1 noc. Mieszkałem w pokoju wieloosobowym nad morzem, gdyż mój domek był zbudowany na drewnianych balach, a fundamenty były w dnie. To małe drewniane osiedle było połączone ze stałym lądem za pomocą drewnianych mostów. Na miejscu miałem też posiłki oraz bazę do nurkowania. Oprócz wszystkich wspaniałych plaż, palm kokosowych oraz widoku z prefekcyjnej pocztówki podobał mi się też kontakt z ludźmi z Mabul village. Grałem w piłkę z malezyjskimi dziećmi, kupiłem kilka pamiątek, i dużo rozmawiałem.
W pobliżu wyspy Mabul odbyłem dwa nurkowania z butlą i kilka razy pływałem z maską i rurką. Raz nurkowałem przy wspaniałej rafie koralowej pełnej małych stworzeń. Innym razem zszedłem na głębokość około 20m, aby krążyć dookoła wraków, w których także widziałem interesujące życie morskie. Widziałem parę żółwi morskich, wiele małych ryb i jedną wielką – granik wielki. W porównaniu z innymi małymi rybami, ten olbrzym wyglądał jak podwodny czołg, choć był bardzo płochliwy.
Po dwóch dniach na plażach i pod wodą wróciłem łodzią do miasteczka Semporna. Mój pobyt kosztował mnie 190RM, wliczając w to transport łodzią, noc w pokoju, i dwa posiłki. Dwa godzinne nurkowania kosztowały mnie 240RM, lecz w Sipadan, które jest podwodnym rajem, nurkowanie byłoby o wiele droższe i trzeba jeszcze rezerwować z wyprzedzeniem. Mój czas na Mabul był bardzo przyjemny i spokojny.
Dodam, że po zmroku chodziłem po moście z latarką, aby obserwować żółwie morskie jedzące plankton z dna.
Bohey Dulang + Mantabuan + Sibuan + pływanie z rurką
Następnego dnia odbyłem wycieczkę na 3 wyspy, które najkrócej mogę określić jako przeniesienie się na rajskie plaże. Niestety na każdej z wysp miałem tylko parę godzin, lecz nie mogłem narzekać, na turkusowe pejzarze z palmami i białym piaskiem.
Bohey Dulang jest wyspą, lecz ja ten mały skrawek ziemi zapamiątam raczej jako pas piasku wystający z niebieskiej wody, z kilkoma palmami. Niestety niektórzy turyści przypływają tu dużymi łodziami, i z jakiegoś powodu potrzebują głośnej muzyki. Ja wolę spokój.
Następnie zacumowaliśmy gdzieś na morzu gdzie pływałem z maską i rurką. Znowu miałem szczęście gdyż po raz kolejny udało mi się zobaczyć żółwia morskiego. W pobliżu była też kulturowa atrakcja dnia, czyli mała wioska na drewnianych balach. Był to bardzo szczególny widok, gdyż widziałem drewniane domki pokryte liśćmi palmowymi, a w pobliżu pływały dzieci na drewnianych czółnach. Wyrazy ich twarzy, sposób w jaki wiosłowały i próbowały sprzedać grillowane ryby, same w sobie było już miłym szokiem kulturowym, którego ja poszukuję w swoich podróżach. Definitywnie, to było zderzenie dwóch zupełnie innych światów, i miałem nadzieję że ci ludzie byli szczęśliwi, bo ja byłem gdy zobaczyłem jak żyją.
Wyspa Mantabuan to kolejny piękny zakątek archipelagu Semporna, z malowniczą plażą i palmami. Na tej wyspie turyści zazwyczaj jedzą posiłki. Odbyłem spacer, widziałem czerwone rozgwiazdy oraz wykąpałem się oczywiście.
Na koniec byłem na wyspie Sibuan, gdzie spacery i pływanie zajęły mi aż 3h. Plaża, turkusowe morze, palmy, rozgwiazdy i ciepły tropikalny deszcz. Na tym polegał mój biznes na Sibuan.
Timba Timba + Mataking + Pom Pom
Wszystkie te miejsca były podobne do poprzedniego dnia. Co prawda były trochę inne krajobrazy, i jak zwykle morze, słońce, palmy i piasek nie rozczarowały mnie. Zdecydowałem się też na godzinne nurkowanie z rurką wśród raf koralowych. Gdy zszedłem niżej udało mi się zobaczyć ogromnego żółwia morskiego. Zdaję sobie sprawę, że pod wodą wszystko wygląda na większe, lecz ten był większy ode mnie. Poza tym ponownie spacerowałem po białym pasie pasku wystającym z wody, oraz spędziłem bardzo przyjemne chwile na łodzi.
Za cały dzień z rurką, nurkowaniem, posiłkiem i łodzią zapłaciłem 200RM. Bez nurkowania byłoby 150RM.
Tego dnia byłem na łodzi z dwoma młodymi Angielkami. Na początku było w miarę miło, choć potem dziewczyny zrobiły co tylko mogły aby traktować mnie w szorstki sposób. Miały humory. Jednak robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia, jedna z nich rzucała mi maskę i aparat fotograficzny gdy byłem w wodzie, a druga była tak miła, że dzień wcześniej nasmarowała mi plecy olejkiem, gdyż miałem spalone po słońcu Borneo. Myślałem, że po raz pierwszy w życiu spotkałem angielskie kobiety, które mógłbym szczerze polubić, i czułem że chciałem być dla nich dobry. Wydawało się, że wszystko przebiegnie dobrze, ale niestety ten piękny dzień skończył się fatalnie, gdy jedna z nich powiedziała mi, że jest „czarną szmatą”, a ja powiedziałem co o niej myślę. Potem zrobiło się jeszcze gorzej, gdy zapytała mnie „co w tym złego”, ale też nie dała mi dojść do słowa abym mógł jej wytłumaczyć. Jej koleżanka nie była „czarną szmatą”, i widziałem że było jej głupio, gdyż czułem że sama się z nią nie zgadzała. Skrytykowała jednak mnie, dlatego że nie chciała stracić koleżanki.
Po ostatniej godzinie rejsu spędzonej w absolutnej ciszy, angielskie kobiety czekały na mnie w porcie przy wyjściu, abym ponownie z nimi porozmawiał, lecz ja przeszedłem tylko koło nich w ciszy, gdyż jednej nie potrafiłem już szanować, a z drugą kobietą rozmowa nie miała sensu. Jestem pewien, że mnie pamiętają, gdyż czytały moje artykuły. Może się czegoś nauczyły??? Być może kiedyś się do mnie odezwą??? Szkoda, dlatego że poddane właściwej dyscyplinie byłyby z nich dobre kobiety.
Było mi przykro, że tak musiałem to skończyć, gdyż chciałem aby było dobrze; ale pomimo to nie żałuję swojej decyzji. Jeśli biali mężczyźni zaakceptują kurestwo białych kobiet jako powszechną normalność, to będzie to koniec naszej rasy!
Mój ostatni wieczór w miasteczku Semporna
Po wspaniałych przygodach na pięknych wyspach i na morzu, spędziłem relaksujący dzień w miasteczku Semporna. Kupiłem rybę na bazarze, a potem mi ją przygotowali w nadmorskiej knajpie. Z torbą pełną rambutanów poszedłem spać do hotelu.
Transport z Semporna do Tawau
Za 1h jazdy minibusem zapłaciłem 50RM. Po drodze widziałem wiele palm olejowych, oraz ciężarówki pełne olejowców. W takich chwilach zawsze myślę o biednych orangutanach.
Tawau
Tawau to miasto, którego podróżnicy nie będą pamiętać przez całe życie. Co prawda ulice są czyste, a miejscowi są uśmiechnięci i serwują dobre przekąski, ale miasto w samo sobie jest małe i nieciekawe. Tawau do blokowiska złożone z hoteli i sklepów, gdzie życie zaczyna się po zmroku, gdy miejscowi przychodzą na bazary owocowe i do prowizorycznych restauracji pod gołym niebem. Pomimo to, mi doświadczenie Tawau podobało się. Niektórzy mówią, że nie warto tu zostawać na noc, lecz ja sądze inaczej.
Tawau znalazło się na mapie podróżniczej Borneo malezyjskiego, dlatego że niedaleko znajduje się lotnisko. Poza tym Tawau leży bllisko indonezyjskiej części wyspy Borneo – Kalimatan. Ja byłem w Tawau aby wrócić na Filipiny, lecz inni podróżnicy przyjeżdżają do tego miasta aby odwiedzić konsulat Indonezji i kupić indonezyjską wizę.
Ja jednak postanowiłem zobaczyć więcej, i dlatego odbyłem wycieczki z Tawau, o których opowiem poniżej.
Wycieczki z Tawau
Wbrew powszechnej opinii nie chciałem zapamiętać Tawau jako bazy na lotnisko. Chciałem zobaczyć coś wartościowego, dlatego uznałem że warto pojechać na wycieczki do dwóch interesujących miejsc.
Gorące źródła Sanakin to atrakcyjne miejsce wśród tropikalnej przyrody. Niektóre baseny są ciepłe, a inne gorące, także można wybrać. Spędziłem kilka godzin leżąc w basenie, oraz wdychając ciepłą parę i czyste powietrze Borneo. Ciepłe źródło, palmy, egzotyczna przyroda. Tego mi było trzeba do szczęścia.
Do Sanakin pojechałem grabem (taxi) za 26RM. Za wejście zapłaciłem 10RM, i było tego warte.
Tawau Hills Park to teren chroniony, gdzie znajdują się tropikalne osobliwości przyrody Borneo. W parku tym spędziłem ponad 3h, chodząc po ścieżkach poprzez tropikalną dżunglę, kąpałem się w ciepłym źródle, a potem też pod wodospadem. Na uwagę zasługuje tutaj „najwyższe drzewo świata”, oraz wspinaczka na Bombalai Hill (530m), która zajmuje około 30 minut. Tam też oczywiście byłem.
Mój czas w dżunglii Tawau nie był jednak łatwy, gdyż tego dnia było gorąco i gryzły mnie komary. Potem padał ciepły, tropikalny deszcz, który zmoczył mnie zupełnie, i zmusił mnie do przeprawy po błocie. Aby odpocząć od komarów, brudu i potu, zrobiłem sobie prysznic pod wodospadem, i w tym czasie rozwiesiłem mokre rzeczy na gałęzi. Do moich spodenek wszedł pająk a do koszuli mrówki. Musiałem więcc jeszcze raz zmoczyć całe ubranie, założyć je na siebie, i czekać na słońce, które mogłoby je wysuszyć. Tak też się stało, lecz nie był to łatwy dzień.
Z Tawau do dżunglii Tawau zapłaciłem 36RM za transport grabem, a za wejście 15RM. Jednak mój powrót do Tawau był ciężki i ryzykowny, gdyż śpieszyłem się na lotnisko, i akurat miałem szczęście że wziął mnie autostop, gdyż inaczej przegapiłbym lot. Grupa malezyjskich chłopaków zabrała mnie na pokład, i jadąc szybko poprzez plantacje oleju palmowego po obu stronach drogi, w końcu dotarłem do Tawau. Podziękowałem im serdecznie.
No cóż, był to bardzo przygodowy dzień, który jeszcze się nie skończył.
Transport z miasta Tawau na lotnisko Tawau
Gdy tylko wpadłem do hotelu, wziąłem swój wielki bagaż i pobiegłem aby złapać taxi. Zapłaciłem 50RM gdyż pędziliśmy na złamanie karku całe 28km. Autobus z Tawau na lotnisko kosztowałby 10RM, lecz nie miałem czasu. Gdy dotarłem na lotnisko byłem już spóźniony i bramki były zamknięte, lecz poszedłem do biura Air Asia i mnie wpuścili. Właściwie już nie powieniem był lecieć, ale na szczęście, brudny, spocony i przesiąknięty zapachem dżunglii, poleciałem do Kuala Lumpur, następnie do Singapuru, i dopiero stamtąd do Cebu City na Filipinach. Mój lot trwał więc 2 dni, a podczas przesiadek też miałem wiele przygód……choć to jest już zupełnie inna opowieść.
Podsumowanie podróży po Sabah
Zorganizowanie podróży po Sabah było jedynym przedsięwzięciem, którego mi brakowało do pełnej przygody po Malezji. Sabah to stan tropikalnej roślinności, wyjątkowych zwierząt, dżunglii, wodospadów, rajskich wysp, jaskiń, oraz ciekawej kultury i tradycji mieszkającyh tam ludzi. Myślę, że każdy powinien odwiedzić Sabah, aby jego życie było lepsze, i aby miał ciekawsze wspomnienia. Orangutany, małpki proboscis skaczące po drzewach, rzeka w kolorze herbaty z mlekiem, i ten specyficzny klimat wyspy Borneo. Jedna przygoda jest kontynuacją następnej, a smaku przygodzie dodają tropikalne owoce i egzotyczne ryby na talerzach, wyławiane z Morza Sulu i Morza Południowochińskiego.