Wycieczka do Makao 2006
Wycieczka do Makao 2006
Przebieg podróży po Makao – Makao (peninsula) – Taipa
Przyjazd do Makao
Po dotarciu łodzią na miejsce dostaliśmy kolejne egzotyczne pieczątki i byliśmy w Makao. Uprawniały nas one do trzy miesięcznego pobytu tutaj i od tej pory mogliśmy się już cieszyć nowym etapem naszej wyprawy. Portugalska kolonizacja zostawiła tu po sobie widoczny ślad i dlatego jest tutaj zupełnie inna architektura niż w HK. W Makao jest bardzo dużo małych zabudowań na wzór portugalski i bardzo mało wieżowców (w porównaniu do wcześniej odwiedzonego HK) i dlatego właśnie, wszystkie oznakowania oraz nazwy ulic i sklepów były właśnie w tym języku. Makao jest mniejsze niż Hong Kongu i gdziekolwiek potem chcieliśmy się dostać zabierało nam to parę chwil.
Z portu wzięliśmy miejski autobus i po 10 minutach dotarliśmy do centrum czyli na Plac Senado. Jest to serce miasta obfitujące w portugalską architekturę i znajdujące się bardzo blisko ruin katedry św. Pawła. Można tu było poczuć jakbyśmy znaleźli się raczej w Lizbonie niż w części Chin. Nie tylko zabudowa była portugalska. Także nazwy ulic i sam plac, wiele kościołów katolickich, urząd miasta i senat. Wszystko było w dobrym stanie i wszystko miało bardzo portugalski charakter. Nawet ogłoszenia na ulicy były po chińsku i po portugalsku, choć przecież potomkowie Portugalczyków w Makao stanowią jedynie 2% populacji.
Mój hotel bardzo niskiej klasy w Makao
Jeśli chodzi o moje zakwaterowanie w Makao to poszedłem za radą pewnego Francuza. Powiedział on, że będąc tutaj powinienem spędzić choć jedną noc w bardzo specyficznym a zarazem najtańszym hotelu w Makao, chociażby dla samego doświadczenia. Hotel był rzeczywiście inny niż wszystkie inne. Była to jedna wielka sala, podzielona wysokimi dyktami, tak aby stworzyć pokoje. W środku był stolik oraz jedna ruszająca się prycza a także wiatrak na dachu, gdyż sufitu nie było. Gdy szedłem korytarzem, widziałem jak ściany były bardzo mocno wyprofilowane i zmęczone przez czas. Była też jedna toaleta (lub raczej dziura w podłodze) i jeden prysznic na cały hotel. Było to bardzo sławne i bardzo specyficzne miejsce w Makao, o którym pisały wszystkie przewodniki. Monika sprawdzając czy będzie w stanie tam mieszkać natknęła się na wielkiego karalucha (wielkości kciuka) i od razu wybiegła. Czułem jednak, że do mnie wróci. Jako ciekawostkę dodam, że największe szczury widziałem dotąd w Malezji, w Kuala Lumpur. Były jak małe jamniki. Natomiast największe karaluchy to te z Makao. Po jakimś czasie Monika wróciła. Myślę, że z czasem także polubiła to specyficzne, pomalowane na ciemno zielono miejsce, choć nigdy się do tego nie przyznała.
Zwiedzanie Makao
Następnego dnia rano poszliśmy na spacer poprzez kolonialną, wąską zabudowę portugalskich domków. Spacerując brukowaną uliczką, po krótkim czasie dotarliśmy do najsławniejszego zabytku w Makao czyli do ruin katedry świętego Pawła. Kościół ten został zbudowany na początku XVII wieku i biorąc pod uwagę ozdoby w postaci rzeźb, przez wielu jest on uważany za najlepszą budowę sakralną w Azji. Niestety do dnia dzisiejszego została tylko przednia ściana gdyż w roku 1835 w kuchni kościoła wybuchł pożar. Do ruin musiałem wejść po schodach a potem wszedłem po drugich schodach osadzonych na tylnej i jedynej ścianie kościoła. Było to miłe doświadczenie ale nie było dużo do oglądania. W każdym razie jest to bardzo szczególne miejsce a najlepszy był samym spacer przez „małą Portugalię”i bogactwo sklepów różnego rodzaju. Następnie zobaczyliśmy pobliski Fort Monte i jego mury obronne z kolekcją portugalskich armat. Został on zbudowany w pierwszej połowie XVII wieku przez Jezuitów i stanowi dziś doskonałe miejsce do zwiedzania. Znajduje się on na wzgórzu, zaraz koło ruin kościoła św. Pawła. Było stąd widać wyższą zabudowę miasta, która zdecydowanie nie była tak atrakcyjna jak ta w sąsiednim Hong Kongu.
Makao jest po prostu inne. W tym samym forcie mieści się także godne uwagi muzeum Makao, poświęcone historii, kulturze i tradycjom tego regionu od czasu jego powstania. Muzeum to było bardzo ciekawe i mieściło dużo eksponatów. Nawiązywało do kolonizacyjnej historii Makao oraz do znaczenia tego miasta jako jednego z najważniejszych portów handlowych w tym regionie. Przedstawione były obrazy i szkice z tamtych lat a także rzeźby, naczynia i przednie ściany portugalskich domów. Były to niskie domki z charakterystycznymi, okrągłymi balkonami, pomalowane na różne kolory. Podobały mi się także wycinanki z papieru, które wyglądały jak misternie wykute płaskorzeźby w różnych kształtach i kolorach, choć był to tylko papier. Uważam, że bez zobaczenia tego muzeum nie powinno się opuszczać Makao a jego lokalizacja jest idealna.
Resztę dnia spędziłem na dokładniejszym oglądaniu części peninsularnej Makao czyli kościołów, portugalskich gmachów i brukowanych, wąskich uliczek o portugalskich nazwach. Wieczorem natomiast oglądaliśmy pięknie oświetlone kasyna, w tym Kasyno Lizbona. Weszliśmy do jednego z nich ale tylko aby je zobaczyć a nie grać. Wystrój był cudowny. Czułem się jak w muzeum sztuki chińskiej. Były tam wielkie wazy chińskie w przeróżne wzory, ogromne rzeźby smoków oraz Budda z użyciem drogich kamieni. Cały hotel i kasyno wyglądały jak wielki pomnik pieniądza. Z zewnątrz jaśniejszy nocą niż w dzień a od wewnątrz bogaty w kosztowności i wspaniałe rzeźby. Widzieliśmy także Wieżę Makao o wysokości 338m, która jest na dziesiątym miejscu pod względem wysokości na świecie. Poszliśmy też pod symbol Makao czyli pomnik przedstawiający złoty kwiat lotosu (znajduje się na fladze Makao). Odpoczęliśmy tu trochę, ja poćwiczyłem, lecz niestety strażnicy nas przegonili bo jak widać w Makao tak jak w prowincjach chińskich, nie można deptać trawy.
Taipa
Następnego dnia pojechaliśmy na wyspę Taipa gdzie mogliśmy spędzić trochę czasu nad morzem. Dostaliśmy się tam bardzo szybko jadąc przez bardzo długie i pięknie wyprofilowane, oświetlone mosty. Taipa była niegdyś wielką farmą kaczek i przystanią dla łodzi lecz dziś jest to miejsce ładnych mieszkań, apartamentów i uniwersytetu. Także i tu kolonizacja portugalska pozostawiła po sobie barokowe kościoły i inne budynki. Miasteczko Taipa jest ładne i warto spędzić tu trochę czasu lecz na pewno większość pamiątek historycznych znajduje się w części peninsularnej Makao.
Spędziliśmy trochę czasu nad morzem lecz nie mogliśmy pływać gdyż plaża była w tym miejscu tak zanieczyszczona. Zjadłem więc parę szaszłyków z ośmiornic a potem przytrafiło nam się coś najbardziej niespodziewanego. Producenci filmowi nagrali ze mną i z Moniką reklamę telefonów komórkowych. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Co prawda zdarza nam się co jakiś czas, że ludzie ukradkiem robią nam zdjęcia i nagrywają nas. Na przykład przed klasztorem Shao Lin mieliśmy nawet sesję zdjęciową gdyż wszyscy chcieli nas mieć na zdjęciu ale reklama przydarzyła nam się pierwszy raz. Wszystko co musieliśmy zrobić to przejść z wielkim uśmiechem po wybrzeżu i mówić do telefonu w bardzo wesoły, beztroski sposób. Każde z nas miało po trzy ujęcia i podobno wyszło dobrze. Potem powiedzieliśmy do kamery kilka słów po chińsku (co było najtrudniejsze) ale udało się i podobno reklama ta ma być za kilka miesięcy w telewizji Makao. Zostaną nam także przesłane maile jak wygląda końcowa wersja. Bawiliśmy się dobrze i było to dla nas zupełnie nowe doświadczenie. Następny raz będąc w Makao może ludzie będą rozpoznawać nasze twarze na ulicy. Żartuję, choć wszystko jest możliwe.
Po naszym pierwszym w życiu filmie pojechaliśmy na elegancki basen. Bardzo miło spędziliśmy tam czas, pływając i odpoczywając (gdyż gwiazdorstwo męczy) a na zakończenie zjedliśmy wyborną, portugalską kolację nad brzegiem morza. Było pięknie. Siedzieliśmy na tarasie jedząc wyszukane potrawy i mieliśmy morską bryzę z dwóch stron. Wyspę Taipa bardzo polecam jako odpoczynek po wyczerpującym zwiedzaniu. Koniecznie trzeba tu spróbować grillowanych ośmiornic.
W drodze powrotnej do naszego uroczego hotelu, znowu przejechaliśmy przez długi, pięknie oświetlony most i jeszcze raz widzieliśmy bogato oświetlone kasyna.
Była to nasza ostatnia noc w bardzo oryginalnym hotelu a nazajutrz pożegnaliśmy się z Makao i ruszyliśmy w stronę granicy z Chinami. Zajęło to może 10 minut, gdyż Makao jest właśnie tak małe. Tutaj nasza wspaniała przygoda z „małą Portugalią” skończyła się.
Podsumowanie Makao
Większość ludzi jako priorytet stawia Hong Kong i choć wybór ten jest jak najbardziej słuszny, uważam że wielką stratą byłoby nie zobaczenie pobliskiego Makao. Jest to wspaniała wizytówka portugalskiej kolonizacji w jej najlepszym wydaniu. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie; zabytkową architekturę, plaże, ciepły klimat i dobrą kuchnię z wielu stron świata. Makao to kolejne, bardzo udane doświadczenie mojej podróży.