Wyprawa do Turcji
Wyprawa do Turcji
Wprowadzenie do mojej wyprawy po Turcji, która jest błędnie widziana tylko przez pryzmat Stambułu i plaż na południowym wybrzeżu. Zacząłem moją wyprawę w Stambule, lecz moją wyprawę skoncentrowałem na Turcji wschodniej, czyli na nieformalnym tureckim Kurdystanie.
Od paru tygodni podróżuję po Turcji i choć spędziłem 3 dni w Istanbule, to swojej wyprawy nie zamierzam planować po tureckiej Turcji ale po ziemi Kurdów, na południowym wschodzie kraju. Miło było po raz kolejny wrócić do Azji, zobaczyć zabytki byłego Konstantynopola, płynąć po Bosforze oraz po raz kolejny iść na Wielki Bazar, gdzie mogłem poczuć kulturę Turcji. Bazar jest zawsze najlepszym sposobem na kontakt z ludźmi, zarówno z Turkami jak i z ogromną diasporą syryjską.
Piszę o tym gdyż ważne jest dla mnie aby moi czytelnicy wiedzieli, że same zabytki Istambułu, takie jak meczet Sułtan Ahmet, Hagia Sofia czy Pałac Topkapi to wytarty szlak każdej wizyty w tym mieście, lecz kontakt z luźmi jest dopiero tym co pozwala poznać charakter kraju. Podczas oglądania dywanów i kolorowych lampionów, oraz na herbacie i bakhlavie u Syryjczyków dało się odczuć co myślą ludzie o Turcji, o wojnie w Syrii czy o imigracji arabskiej do Turcji, którą nawet sami Arabowie nazywają 'zwariowaną’.
Turecki Kurdystan
Po Istambule zacząłem swoją podróż po nieoficjalnym tureckim Kurdystanie, i jako swoją bazę wybrałem miasto Van nad jeziorem Van. Widać było, że miejscowi nie byli przyzwyczajeni do widoku zagranicznych turystów lecz moim zdaniem dodawało to tylko sensu mojej przygodzie. Van było moją bazą przez długi czas, gdyż organizowałem stamtąd wycieczki a potem odpoczywałem po trudach podróży. Myślę, że najlepszym zabytkiem jest tam zamek Van, zbudowany na górze około 4km od miasta, z widokiem na jezioro oraz antyczny meczet. Popularne są też białe koty Van, które mają zawsze jedno oko niebieskie.
Na pierwszą wycieczkę z Van pojechałem do kościoła Akdamar zbudowanego na wyspie na jeziorze Van, który niegdyś było centrum ormiańskiej kultury. Poza zwiedzaniem pływałem w jeziorze, jadłem świeże ryby a noc spędziłem na plaży w namiocie. Zadałem też sobie trud aby pojechać starą i bardzo wolną cieżarówką do zamku Hosap, także zbudowanego na górze lecz przez Osmanów. Zamek Hosap wznosi się nad wsią, natomiast poniżej znajduje się kurdyjska wieś i interesujące formacje skalne. Ludzie byli jak zwykle bardzo ciekawi skąd byłem.
Myślę jednak, że najbardziej wartościowym czasem w tureckim Kurdystanie był park narodowy Nemrut. Znajduje się tam drugie co do wielkości na świecie jezioro kraterowe na wysokości 2247m n.p.m. Kąpałem się w czystym jeziorze, nurkowałem oraz cieszyłem się piękną przyrodą. Poza tym spędziłem czas na pikniku z Kurdami oraz z pasterzami owiec w górach, z ich psami i osłami. Obecność w parku Nemrut dała mi też szansę na doświadczenie wiejskiego życia w kurdyjskiej części Turcji, gdyż mieszkałem w małej kurdyjskiej wiosce.
W drodze powrotnej zobaczyłem grobowce Seljuków w Ahlat pochodzące z okresu od XII do XV wieku, a także okoliczne jaskinie i rzekę. Po trudach mojej wyprawy odpoczywałem w mieście Tatvan, które było moją kolejną wygodną bazą nad jeziorem Van.
Konflikt turecko-kurdyjski
Następnie jechałem w stronę Iraku lecz niestety byłem aresztowany przed miastem Batman przez zmilitaryzowaną policję. W Turcji południowo – wschodniej policja ma paranoję na punkcie żołnierzy i szpiegów PKK oraz innych organizacji sprzyjających Kurdom. Nie mieściło im się w głowie, że ktoś może przyjechać do tej Turcji wschodniej jako turysta, a tym bardziej już do Iraku. Tak czy inaczej po kilku godzinach dotarłem do bardzo atrakcyjnego turystycznie miejsca nad rzeką o nazwie Hasankeyf. Hasankeyf ma take antyczne miasto na szczycie góry, ma jaskinie, bardzo podejrzliwych ludzi, nadpopudliwych gliniarzy i piękne plenery. W miejscu tym Turcja chce zbudować tamę, która ma zalać cały region. Moim zdaniem jest to brudna gra polityczną Turcji przeciwko Kurdom. Z Hasankeyf jest też związana burzliwa historia konfliktu turecko-kurdyjskiego.
Myślę, że w dalszej części mojej podróży byłem śledzony. Rzekomo przypadkowi pasażerowie mówiący po angielsku zadawali mi pytania jakby coś o mnie wiedzieli. Chcieli mnie sprawdzić przed wypuszczeniem z kraju. Przede mną były liczne kontrole militarnej policji i bazy wojskowe na pustyni. Widziałem wiele karabinów maszynowych i wozów opancerzonych w strategicznych miejscach. Było dużo pytań i podejrzeń, lecz w końcu dostałem się do smutnego miasta Silopi, leżącego 15km od granicy z Irakiem. Czułem, że byłem w strefie wojennej. Następnego dnia zdobyłem irackie dinary i udałem się do granicy zostawiając Turcję za sobą.
Po powrocie z Iraku zamierzam jeszcze pojechać do centrum Kurdów w Turcji, do miasta Diyarbakir, gdyż stamtąd są tańsze loty. Jednak Diyarbakir także jest owiane propagandą nieoczekiwanej brutalnej rewolucji Kurdów przeciwko Turkom, choć na razie o tym nie myślę. Na razie jestem w kurdyjskiej części Iraku i planuję z Iraku bezpiecznie wyjechać.