Wyprawa do Libanu
Wyprawa do Libanu
Liban to wspaniała przygoda w arabskim kraju. Liban posiada ruiny rzymskie, morze, góry, dobre jedzenie, saunę, ciekawą architekturę, i niepowtarzalnych ludzi. Liban ma też oczywiście drzewa cedrowe, które są symbolem tego kraju. Pomimo napiętej sytuacji w Libanie, pomimo obecności Hezbollahu i militarnego charakteru kraju, oraz pomimo sąsiedztwa Izraela, uważam że Liban jest wartościowym turystycznie krajem.
Liban – niebezpieczeństwo którego nie ma
Zanim przyjechałem do Libanu dużo słyszałem o tym małym i bardzo ciekawym kraju i dlatego chciałem go poznać na własną rękę. Z opowiadań podróżników jasno wynika, że Liban jest bardzo atrakcyjnym i także bezpiecznym krajem. Jednak media sterowane przez Żydów dają nam jasno do zrozumienia że wyjazd do Libanu grozi zdrowiu i życiu. Brytyjskie MSZ narysowało nawet komiczną mapę Libanu na której tereny północne i wschodnie są w kolorze czerwonym, czyli jak dobrze zrozumiałem gdzie strzelają bez ostrzeżenia? Z czystej ciekawości zwiedziłem wszystkie czerwone tereny zakreślone przez brytyjskie MSZ, i było tak miło że zostałem tam aż 16 dni.
Brytyjskie MSZ większość Libanu zaznaczyło na żółto, co oznacza że też nie należy tam jechać, chyba że zajdzie nazdwyczajna konieczność. Przez taką propagandę strachu tylko 2% turystów podróżujących po Libanie jedzie do północnego miasta Libanu – Tripoli. Byłem w wielu miejscach, także graniczących z Syrią i Izraelem, oraz byłem w miejscach gdzie znajdowała się silna, zbrojna obecność Hezbollahu. Nigdy nie miałem żadnego problemu, mimo że Hezbollah chciał wiedzieć co robiłem w ich kraju. Są bardzo podejrzliwi, ale nie są to terroryści. Oni są tylko bardzo przezorni. Mając takiego sąsiada jak Izrael, ciężko jest ich winić.
* (Poniższe mapy są włanością https://www.gov.uk/ i skopiowałem je i opublikowałem na podstawie Otwartej Licencji Rządowej.) *
|
Europejskie media i brytyjskie MSZ to moim zdaniem przyszłoroczni laureaci Oscara za horror który nigdy się nie zdażył. Namawiam zatem wszystkich podróżników aby nie ufali naszym mediom i pojechali do Libanu, tym bardziej że kraj ten posiada także piękną przyrodę oraz rzymską i chrześcijańską historię i architekturę. W Libanie rzeczywiście jest napięta sytuacja, a żołnierze Hezbollahu zatrzymywali mnie wiele razy. Czasem mnie przesłuchiwali i zakazywali fotografować pewnych miejsc. Pomimo to czułem się w Libanie bezpiecznie.
Moja podróż po Libanie
Podczas mojej podróży kąpałem się w Morzu Śródziemnym, widziałem okazałe rzymskie ruiny, malownicze doliny i piękne kościoły. Jadłem arabskie słodycze, byłem w starych arabskich miastach, a dwa razy byłem nawet przesłuchiwany i sprawdzany przez Hezbollah. W Libanie było bardzo dużo broni na każdym kroku, dużo żółnierzy, betonowe blokady dróg, wozy opancerzone, wielkie armaty, kilometry drutu kolczastego oraz bazy wojskowe na plażach i pod mostami; zarówno w Bejrucie jak i w innych miastach.
Warto jest wspomnieć, że Liban jest bardzo małym krajem i podróż tutaj jest łatwa. Transport jest dobrze zorganizowany, odległości są małe, a czas spędzony w podróży jest krótki. Najdłużej zajmuje trasa z Bejrutu do Tripoli – 1h. Nawet dobrze w Libanie działa też autostop.
Bejrut
Swoją podróż po Libanie zacząłem w Bejrucie, który był moją bazą przez kilka dni i skąd organizowałem wycieczki do innych miejsc. W Bejrucie mieszkałem w Downtown, skąd miałem dobre połączenie do dzielnic Gemayze, Achrafieh, Hamra oraz Corniche, i gdzie znajduje się promenada nad morzem. Do wielu tych miejsc wracałem wiele razy lecz najprzyjemniejszym było zdecydowanie Corniche. Pomimo, że nie ma tu plaży pływałem skacząc ze skał. Promenada to także miejsce gdzie kobiety biegają w obcisłych strojach, a inne jedzą lody i są owinięte w czarne prześcieradła. Można tam odpocząć od ruchu ulicznego i hałasu Bejrutu przy morskiej bryzie.
Podobało mi się tez Muzeum Narodowe oraz Stare Miasto otoczone żołnierzami, armatami, betonem i drutem kolczastym. Po jakimś czasie można się przyzwyczaić. Mój najtańszy hostel w Bejrucie też był unikalny. Po tym jak nie zgodziłem się na dzielenie pokoju z murzynem, wsadzili mnie do innego. Mieszkałem między innymi z lekarzami z Syrii oraz z Arabem z Jordanii, który przyjechał do Libanu aby dobić targu o swoją drugą żonę bez zgody pierwszej. Mam ciekawe opowieści z mojego hostelu po rozmowach które przeprowadziłem z Arabami. Omówiłem z nimi problem imigracji muzułmańskiej w Europie i moje pomysły na ich masowe deportacje. Opowiedziałem im też o wyższości kościoła katolickiego nad islamem. Oni mieli takie same poglądy jak moje, tylko że na swoją korzyść.
Bejrut sprawił mi wiele przyjemności. Podobała mi się zabudowa, atmosfera miasta oraz także stare, zardzewiałe samochody i jazdy taksówkami. Raz byłem nawet na nocnych zamieszkach politycznych w Bejrucie, podczas których policja strzelała gazem łzawiącym a cywile rzucali kamieniami. Rozmawiałem z uczestnikami, robiłem im zdjęcia i stamtąd też wyszedłem bez ani jednej rysy. Bawiłem się świetnie.
Trasa na północ od Bejrutu
Podczas moich 16 dni w Libanie odwiedziłem wiele miejsc. Na trasie północnej od Bejrutu zdecydowanie polecam wycieczkę do miasteczka Byblos, które jest nieprzerwanie zamieszkane od 7000 lat i jest przez to jednym z najstarszych miast na świecie. W Byblos, nad Morzem Śródziemnym znajdują się ruiny rzymskie oraz nieopodal atrakcyjny port, promenada i wiele restauracji rybnych.
Przed Byblos znajduje się też małe miasteczko Jounieh pełne drogich barów ze striptizem, a na jego końcu jest kolejka linowa. Wiedzie ona na górę Harissa, gdzie znajduje się wielki pomnik Matki Boskiej.
Stolicą północy jest natomiast Tripoli, czyli muzułmańskie miasto owiane medialną grozą. Z tego powodu, według statystyk tylko 2% wszystkich turystów podróżujących po Libanie odwiedza Tripoli. W tych 2% byłem oczywiście ja i było to tego warte. W Tripoli zobaczyłem stare miasto, twierdzę na szczycie góry oraz bardzo atrakcyjny bazar, gdzie ludzie byli szczerze zdziwieni że zdecydowałem się odwiedzić 'miasto terrorystów’. W Tripoli mają świetne soki wyciskane z jabłek i granatów, mają dobre jedzenie i dużo historii.
Oczywiście w Tripoli mają też karabiny maszynowe, blokady z betonu i mój ukochany drut kolczasty. Jednym z moich ulubionych miejsc była łaźnia Hammam al-Abed z XVII wieku, gdzie za $25 najpierw wrzucili mnie do gorącej sauny a potem zderzyli mnie z kamienną posadzką na której miałem masaż ostrą gabką. Robił to stary imigrant z Syrii, który mało co mi nie zdarł skóry z pleców, ale i tak było miło. Tripoli było jednym z lepszych miejsc jakie zobaczyłem w Libanie.
Bardzo miło wspominam też Dolinę Qadisha oraz miejscowość Bcharre. Spędziłem tam urocze 3 dni, przemierzając zbocza górskie wewnątrz ogromnej doliny, oraz zatrzymując się w antycznych kościołach zbudowanych na zboczach gór.
Trasa na południe od Bejrutu
Na trasie południowej od Bejrutu byłem między innymi w miasteczku Saidon gdzie zobaczyłem zamek zbudowany na wodzie oraz tradycyjny arabski bazar. Stamtąd pojechałem do Tyre gdzie znajdują się świetnie zachowane rzymskie ruiny oraz twarda obecność Hezbollahu. Wracając do Hezbollahu byłem też w Baalbek, gdzie znajdują się najlepiej zachowane i największe rzymskie ruiny w Libanie, w tym rzeźba głowy lwa, która stała się wizytówką libańskiej turystyki. Atmosfera w Baalbek oraz w Tyre jest napięta i radzę się nie kłócić i być przygotowanym na to, że ktoś może podejść i poprosić o usunięcie pewnych zdjęć. Tak czy inaczej jak najbardziej polecam wizytę w tych miejscach.
Oprócz wielu innych miejsc takich jak na przykład ruiny w Anjar niedaleko granicy z Syrią, czy chociażby góry Chouf z jego drzewami cedrowymi i pałacem Beiteddine, na zawsze w pamięci pozostanie mi muzeum wojny Mleeta. Muzeum to zostało zbudowane na górze gdzie toczyły się zaciekłe walki pomiędzy Izraelem a Hezbollahem. Można tam zobaczyć dużo broni maszynowej, ciężką artylerię, okopy, drut kolczasty oraz izraelski czołg Merkawa, który Hezbollah przejął podczas walk.
Jest także film pokazujący historię okupacji Palestyny bez narracji żydowskiej. Stałem też na szczycie góry z której Hezbollah bronił się przed izraelską inwazją. Jest to bardzo interesujące miejsce lecz aby się tam dostać najpierw byłem zatrzymany i przesłuchiwany przez Hezbollah.
Podsumowanie Libanu
Reasumując, Liban jest bardzo ciekawym krajem z którego mam wiele pięknych wspomnień, lecz jego militarny charakter zmusza do adaptacji do nowych warunków. Pomimo że przez kilka pierwszych dni można się zastanawiać kiedy zacznie się wojna, i mając na uwadze opowieści grozy którymi karmi nas brytyjskie MSZ, wspominam Liban jako edukacyjną przygodę.
Liban to wspaniała przygoda w arabskim kraju. Liban posiada ruiny rzymskie, morze, góry, dobre jedzenie, saunę, ciekawą architekturę, i niepowtarzalnych ludzi. Liban ma też oczywiście drzewa cedrowe, które są symbolem tego kraju. Pomimo napiętej sytuacji w Libanie, pomimo obecności Hezbollahu i militarnego charakteru kraju, oraz pomimo sąsiedztwa Izraela, uważam że Liban jest wartościowym turystycznie krajem.
Po 16 dniach podróżowania po Libanie nie dosięgnęła mnie ani jedna kula, nie wybuchł ani jeden granat, a członkowie Hezbollahu zaserwowali mi dobrą herbatę i kebaba, oraz podwieźli mnie samochodem do głównej drogi. Jedyne na co trzeba w Libanie naprawdę uważać to kierowcy, oraz stara i zbyt tłusta szałarma, którą zatrułem się pod koniec pobytu. Przeszkadzało mi też że Arabowie palili papierosy w sklepach i samochodach, i o to miałem z nimi klika spięć.
Liban jest więc bezpieczny. Nawet w Anjar, niedaleko granicy z Syrią, oraz Tripoli którego miałem się tak bardzo bać.
Słowa końcowe na temat propagandy strachu
(Na marginesie – byłem w wielu niestabilnych regionach, którymi brytyjskie MSZ straszy nas od wieków. Byłem w Kirgistanie zaraz po wojnie domowej, na pakistańskich terenach Pasztunów przy Afganistanie, byłem w obozach uchodźców afgańskich, a potem nawet nielegalnie w Afganistanie. Byłem w Iranie, na wschodniej trasie szmuglowania narkotyków z Pakistanu, w obozach palestyńskich oraz w Hebron w Palestynie gdzie co piątek Żydzi i Arabowie urywają sobie głowy, i gdzie w powietrzu unosi się gaz. Byłem w birmańskiej dżunglii, na stepach, pustyniach i w miejscach gdzie wampiry i wilkołaki czytają bajki na dobranoc, i ze wszystkich tym miejsc i wielu innych wyszedłem cało.
Niestety brytyjskie MSZ widzi wady wielu innych krajów a nie dostrzega murzyńskiego kalifatu i otwartej sodomii, które mnożą się jak zakażone szczury w ich własnym kraju i za pieniądze brytyjskiego podatnika. Liban jednak, pod warunkiem że zostanie w Libanie jak najbardziej polecam.
Youssef
Super strona.pozdrawia Libanczyk mieszkający w Polsce