Wyprawa do Laosu
Wyprawa do Laosu
Polecam podróżnikom wyprawę do Laosu. Do kraju w którym można odbyć rejs po rzece Mekong, oraz pływać w wodospadach w dżunglii. Malowniczy Laos urzekł mnie pięknem tarasów ryżowych oraz wielu efektownych jaskiń.
Ostatni raz byłem w Laosie w 2004 roku czyli siedem lat temu. Niestety wówczas byłem w tym kraju za krótko i dlatego tym razem spędziłem tu cały miesiąc aby dobrze poznać piękny, przygodowy Laos.
Co warto robić w Laosie
Swoją przygodę w Laosie zacząłem od Luang Namtha, gdzie urządziłem 2-dniową wyprawę do dżungli. Spałem w szałasie zbudowanym z bambusa i przykrytym liśćmi bananowymi, przeprawiałem się przez rzekę w ubraniu, a przewodnik gotował dla mnie ryż w bambusie. Odwiedziłem tu także wiele prymitywnych wiosek odciętych od cywilizacji gdzie ludzie żyją bez dobrodziejstw XX wieku. Bardzo relaksacyjnym doświadczeniem był też 2-dniowy rejs łodzią po Mekongu, a potem zobaczyłem „Perłę Orientu” czyli miasteczko Luang Prabang, pełne efektownych świątyń i pobliskich wodospadów.
Następnie po skakaniu do rzeki Mekong z wysokiego drzewa na obrzeżach Vang Vieng, po przemierzaniu jaskiń i spływie z prądem na dętce, dotarłem do stolicy Laosu – Vientiane. Byłem też między innymi w ciemnej 7,5 km jaskini Kong Lo, którą polecam gorąco. Potem pojechałem też do ruin świątyni Champasak, przypominającą swym stylem Angkor Wat. Po wielu innych ciekawych, uroczych miejscach w Laosie dotarłem też do Si Phan Don, czyli do 4000 tysięcy wysp, gdzie podziwiałem piękno naturalne i pływałem po Mekongu. Stąd wybrałem się także nielegalnie do Kambodży, aby z brzegu obserwować rzadkie delfiny rzeczne w ich naturalnym środowisku.
Wyliczyłem tu tylko niektóre z wielu miejsc, które zobaczyłem w Laosie, lecz ważne jest to że kraj ten jest wspaniałym oderwaniem się od rzeczywistości, gdzie jedna przygoda następuje po drugiej. Wiele rzeczy robiłem tu bardzo spontanicznie. Na przykład gdy było bardzo gorąco skakałem do Mekongu aby się orzeźwić, albo zamaczałem się w dziurze, w polu ryżowym koło bawołów.
Ludzie Laosu
Myślę też, że uśmiech na twarzach Laotańczyków i chęć do życia dopinguje duma narodowa Laosu, czyli osławione w całej Azji Południowo Wschodniej BeerLao ( narodowe piwo).
Ludzie w Laosie są zazwyczaj mili i choć interes jest niezmiernie ważny, to jednak wciąż zdarza się, że ktoś się bezinteresownie do mnie uśmiechnie i powie sabaidee (dzień dobry). Laos był francuską kolonią i dlatego do dziś na śniadanie bardzo popularne są bagietki, co było odpoczynkiem po niekończącym się ryżu i tylko ryżu w Tajlandii.
Jeśli chodzi o słabe punkty Laotańczykow to kiepska jest u nich znajomość angielskiego, przez co kilka razy wpadłem we wściekłość. Nawet w miejscach typowo turystycznych jak Vang Vieng trzeba mieć szczęście aby znaleźć kogoś z kim można się dogadać. Starsze pokolenie mówi natomiast płynnie po francusku.
Inną rzeczą jest to, że w Laosie nie ma zwyczaju picia herbaty lub przynajmniej nie jest to tak rozpowszechnione jak w Indiach czy Chinach.
Laotański transport jest przygodą samą w sobie, choć jak na standardy kraju rozwijającego się nie jest najgorzej.
Podsumowanie
Podsumowując, Laos to wspaniała przygodą i uważam że każdemu porządnemu obywatelowi należy się przynajmniej jeden miesiąc w tym kraju aby mógł uznać swoje życie za udane.
Z Laosu mam 1454 zdjęcia.
Nagietka
Super się czyta, ja już nie mogę się doczekać, jadę tam zrobić kurs wspinaczkowy.