Pozdrowienia z Kirgistanu
Pozdrowienia z Kirgistanu
Od trzech tygodni ja i moja towarzyszka podróży przemierzamy Kirgistan – zapomniany, nieznany, górski kraj Azji Centralnej. Podróżować jest tu ciężko lecz zawsze pięknie i bardzo interesująco.
Wśród wielu wycieczek, które zorganizowałem kilka najlepiej zostało mi w pamięci. Na przykład jednego dnia przeszliśmy 16 km w deszczu pod górę aby dostać się do schroniska na wysokości ponad 3000 m n.p.m. Następnie pojechaliśmy na koniach do lodowców a potem się na nie wspinaliśmy aby mieć widok na turkusowe jeziora na wysokości ponad 4000 metrów n.p.m. Zorganizowałem wiele innych trudnych ekspedycji i za każdym razem moja wierna blondynka walczyła ze sobą jak mogła, choć parę razy ta wyprawa była dla niej za ciężka. Raz gdy ujadające psy nie dawały jej spokoju i gdy za bardzo się bała psów i miejscowych ludzi aby zostać sama w dolinie, w końcu wdrapała się na sam szczyt góry a potem podziękowała mi, że ją zmusiłem, bo jak powiedziała : „widoki były cudowne”.
Spaliśmy też w namiocie w absolutniej dziczy odcięci od świata, piliśmy wodę prosto z rzeki i przetrwaliśmy na owocach leśnych. Moja urocza blond-towarzyszka podróży chciała wrócić bardzo szybko lecz tak się nie stało gdyż czekał nas jeszcze 14km spacer do najbliższego przystanku autobusowego. Potem zawsze jednak niezawodny jest autostop gdyż autobusy w tym regionie pojawiają się czasem, tak samo jak gwiazdki na niebe. Byliśmy np. w wiosce gdzie weszliśmy na skały z czerwonego piaskowca w kształcie siedmiu byków i rozbitego serca.
Innym razem kąpaliśmy się w zimnym jeziorze Issyk-Kul, otoczonym przez góry i próbowaliśmy lokalnych przysmaków. Najbardziej oryginalnym jest „Kumyz” czyli sfermentowane, kobyle mleko. Kirgizom smakuje lecz nieliczni turyści albo wymiotują albo mają rozwolnienie. Kumyz jest napojem, który wymaga czasu – to wszystko. Kirgiskie kible to osobny i dość obrzydliwy rozdział, choć z założenia, w naturze toaleta jest wszędzie.
Kirgistan serdecznie polecam i już teraz wiem, że będę miał piękne wspomnienia i wiele interesujacych opowiadań z mojej bardzo szczególnej podróży. Na zawsze zapamiętam Muzeum Lenina i spanie w jurcie, oraz gdy brałem udział w narodowych grach Kirgistanu. Jest to między innymi walka na koniach o kozę z odrąbaną głową. Potem wygrana drużyna ją podobno zjada. Mam dużo pięknych zdjęć gór, lodowców, turkusowych jezior wysoko w górach, rwących potoków, jazdy konnej w pięknych plenerach, walczącej z zimnem i wyczerpaniem Moniki (mojej blond-towarzyszki podróży) oraz zdjęć samych Kirgizów. Po wyprawie w góry zbawieniem była kąpiel w naturalnych, gorących źródłach.
Bardzo mi się też podobały lokalne wyroby, a zwłaszcza „szyrdaki” czyli dywany z baraniej wełny, z wieloma wzorami, z których każdy ma swoje znaczenie. Jest ich wiele, w wielu kolorach i rozmiarach.
Jeśli chodzi o ludzi to krzywdy mi nigdy nie zrobili lecz mają poważny problem z brakiem uśmiechu, co jest typowe dla republik posowieckich. Z drugiej strony ja też się śmieję tylko wtedy gdy coś mnie na prawdę śmieszy, lecz nigdy w angielski sposób. Turysta nie jest tu witany z uśmiechem na ustach i nikt tu o niego nie zabiega. Wygląda na to, ze wszyscy mają wszystko gdzieś co widać najlepiej przy braku organizacji i braku transportu do miejsc atrakcyjnych turystycznie. Rozwiązaniem jest tu dzielona taksówka i autostop.
Azja Centralna ma swój specyficzny charakter i nie jest to region łatwy do podróżowania. Kirgistan to jednak wspaniałe doświadczenie a natura jest piękna.