Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
Facebook YouTube
Facebook YouTube
Marcin Malik
Bunkier

Witam na stronie Kompas. Mam na imię Marcin i to jest moja opowieść. Podróżuję gdyż sprawia mi to przyjemność a przy okazji jest to wspaniały sposób na ciągłą samoedukację, która wzbogaca światopogląd i otwiera oczy na rzeczy dotąd niezauważalne, zarówno w odległych krajach jak i mi najbliższych. Poznawajmy inne kultury lecz szanujmy i brońmy swojej.

Czytaj więcej O AUTORZE

Kanał YouTube

Polecam mój pełen przygód kanał YouTube

Przekaż darowiznę

Jeśli lubisz stronę Kompas i chciałbyś wesprzeć ten projekt, przekaż darowiznę naciskając na poniższy guzik.

Polityka Prawdy

Wyszukiwanie
Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors
Wycieczki do Azji

Szpieg – book

Miejsce na reklamę

Parę słów od autora

Podróżując od chrześcijańskich pozostałości Konstantynopola i piasków antycznej Persji, poprzez Himalaje, Wielki Mur Chiński oraz gęste dżungle Borneo zdałem sobie sprawę, że świat powinien mieć swój ustalony porządek. Dlatego pomimo moich pięknych przygód i doświadczeń zawsze pamiętałem do której kultury ja sam należę i doceniałem także piękno oraz wartości naszej pięknej - Białej Chrześcijańskiej cywilizacji.

Wymiana walut

CurrencyRate

Prognoza pogody
Aktualności

Indonezja – moja przygoda na Sumatrze

Napisał: Marcin Malik

Indonezja – moja przygoda na Sumatrze

 

Moja nieplanowana wcześniej wycieczka na Sumatrę okazała się bardzo dobrym doświadczeniem pod względem kontaktu z ludźmi. Zobaczyłem realia Indonezji, oraz ogromną różnicę w porównaniu z Malezją i Singapurem. Ludzie byli bardzo naturalni, chętni do kontaktu z nieznanym przybyszem, a warunki życia były tragiczne. Mój krótki pobyt w tej zapomnianej przez świat, brudnej dziurze otworzył mi oczy na to jak ogromne miałem szczęście że mogłem tam być, a potem mogłem też wyjechać. (Indonezja nigdy nie powinna być widziana przez pryzmat Bali !!)

 

Rejs wesołą łódką

Moja wizyta na Sumatrze była wyjątkowa. Zmierzałem do Melaki lecz chciałem przeżyć jeszcze jedną nieoczekiwaną przygodę dlatego opuściłem czysty i dobrze zorganizowany Singapur i po okolo 45 minutach rejsu wysiadłem na indonezyjskiej wyspie Batam. Tam powitały mnie tłumy gapiów zainteresowane wizytą Białego człowieka, które dostawały szału na mój widok. Na Batam jak najbardziej działał „efekt gwiazdy rocka” lecz nie było mi to na rękę. W końcu gdy ludzie ochłonęli zapytali mnie dokąd zmierzałem, na co odpowiedziałem że gdziekolwiek tylko już nie tu. Indonezyjczycy byli tak pomocni, że złapali mnie w pięciu i zaprowadzili do kasy biletowej gdzie kupiłem bilet „dokądś na Sumatrze i niedaleko stąd”. Indonezyjczycy znowu byli bardzo mili lecz na swój sposób. Jeden złapał mój plecak a pozostałych trzech wrzucili mnie na łódź abym na pewno zdążył. Byłem szczęśliwy, że wydostałem się z Batam, ale do czasu.

Na łodzi był syf jak w indyjskim slamsie, woda i śmieci pływały na pokładzie i generalnie wszyscy byli wpatrzeni w białego. Łodzią dowodził kapitan „Nemo” (tak go nazwałem), który sądząc po jego brudnym ubraniu miał poważną kłótnię z właścicielem pralni. Wkrótce po starcie kapitan Nemo serwował wodę oraz ryż z czymś ostrym dla wzbogacenia smaku, lecz o widelcu już zapomniał. Przez kilka godzin odpowiedziałem na wiele pytań o moim kraju, popatrzyłem na morze i krzaki wystające z wody. Silnik furczał jak opętany, każdy chciał nawiązać ze mną nawiązać i był straszny syf. Miałem swoją przygodę. Po kilku godzinach ciekawego rejsu dotarłem do miasta Dumai, i szybko zrozumiałem, że lepiej było jednak zostać na wyspie Batam.

Dumai

Dumai leży w prowincji Riau nad cieśniną Melaka i ma zaledwie około 150tys. mieszkańców. Jest to port naftowy będący ośrodkiem przemysłu petrochemicznego choć przemysł mnie nie interesował ale kontakt z nowym miejscem i z nowymi ludźmi. Byłem w Indonezji tylko przejazdem w drodze do Malezji i przyznam, że Dumai mnie nie zawiodło gdyż takiej dziury właśnie szukałem. Gdy tylko pojawiłem się w porcie stado muzułmanów zaczęło wytykać mnie palcami i wrzeszczeć: „Amerykanin, zabić Amerykanina” co przyznam, że bardzo mnie odmieniło. Wtedy po raz pierwszy poznałem prawdziwą naturę miłośników kóz. Zaczęli mnie chwytać za koszulę i robił sie nieprzyjemny tłok więc skorzystałem z pomocy naciągacza, który powiedział że mi wszędzie zabierze i wszystko załatwi, mimo że wtedy potrzebowałem wydostać się z portu w jednym kawałku. Był przy mnie i przepychając się łokciami gwizdnął na stojącą nieopodal furgonetkę. Wskoczyliśmy na nią i samochód odjechał z piskiem opon zasypując tłum przydrożnym syfem.

, Indonezja – moja przygoda na Sumatrze, Kompas Travel

W salonie hotelowym w Dumai.

Tego dnia już przeżyłem dwa tego rodzaju powitania i czułem, że od tej pory już nie mogło być gorzej. Jadąc do miasta i trzęsąc się z tyłu furgonetki zapytałem przewodnika jaki ma plan. Wiózł mnie do najlepszego hotelu w mieście, który muszę przyznać, że był niezły lecz trochę drogi jak na mnie. Gdy zapytałem czy są tańsze, powiedział, że tak lecz ten był naprawdę bezpieczny. Hotel był tu zdecydowanie najlepiej zadbanym budynkiem gdyż na przeciwko stały baraki z płyt dachowych a nad nimi górowały wysokie palmy. Główna ulica raczej nie była zbyt ruchliwa. Była to asfaltowa droga z kilkoma jeżdżącymi samochodami i rykszami a po obu stronach stały baraki i flaga Indonezji po środku. W hotelu wszyscy mnie ostrzegali abym nie wychodził zwłaszcza po zmroku lecz całe życie mnie tak ostrzegali i nic się nie stało. Przyznam, że ludzie byli bardzo mili oraz ciekawi przybysza. Wszyscy chcieli mi uścisnąć dłoń i wszyscy chcieli porozmawiać, nawet ci którzy nie mówili po angielsku. Szef banku był tak miły, że otworzył dla mnie tylne drzwi abym mógł wymienić pieniądze mimo że bank był już formalnie zamknięty. Natomiast kobiety w banku aż się poderwały z siedzeń na mój widok bo jak powiedziały one „widziały białych mężczyzn tylko na amerykańskich filmach”. Nie mam watpliwości, że stałem się atrakcją całego miasta.

Byłem tak popularny, że do hotelu nawet zadzwonił miejscowy pedał, który chciał się ze mną spotkać, dlatego musiałem mu bardzo nieczule wyjaśnić aby trzymał się z daleka. Generalnie w Dumai była bieda. Ludzie mieli swoje stragany na krawężnikach a dzieci z okolicznych slumsów przyszły pooglądać mnie jak telewizję. Następnego dnia wsiadłem do autobusu na wpół zjedzonego przez rdzę i po dziurawej drodze wróciłem do portu. Tam na moją cześć znowu wznieśli okrzyki „American” więc czym prędzej przedarłem się łokciami przez tłum, kupiłem bilet i byłem już w drodze do Melaki.

Indonezja

Dzieci Indonezji.

Może jednak Dumai nie było takie złe? Panuje opinia wśród podróżników że Dumai nadaje się tylko do tego aby kupić tam bilet i jak najszybciej się wydostać lecz ja jestem innego zdania. Czasami najmniej atrakcyjne miejsca mogą zapewnić najwięcej wrażeń. Moja wizyta na Sumatrze była bardzo krótka lecz bardzo pouczająca. Pojechałem do jednego z najbardziej nieturystycznego, najzwyklejszego miasteczka na Sumatrze i dlatego doświadczenie to dało mi odczuć na własnej skórze jak ludzie na prawdę żyją w tym kraju. Większość turystów wsiada do samolotu po czym ląduje w luksusowych kurortach na Bali i Lombok nie mając absolutnie pojęcia o indonezyjskiej rzeczywistości. Moje podróże polegają jednak na realiźmie a moje przeżycia tutaj, reakcje ludzi na mój widok, bieda i twarze zdesperowanych dzieci na długo pozostaną mi w pamięci. Mój czas w Indonezji był pouczający, przygodowy i szalony.

Tsunami 2004

Na zakończenie przypomnę o tragedii, która wydarzyła się tylko kilka dni po moim wylocie z Azji południowo-wschodniej, dlatego że gdybym wyjechał kilka dni poźniej to najprawdopodobniej zginąłbym. Dnia 26 grudnia 2004 roku nastąpiło podwodne trzęsienie ziemi 30km pod dnem oceanu indyjskiego w pobliżu północnej Sumatry, także między innymi koło miasteczka Dumai. Trzęsienie ziemi wywołało fale tsunami, które w ciągu kilku godzin uderzyło kilka krajów Azji południowo-wschodniej, Azji południowej a potem także Afryki. Sięgające 15 metrów fale przemieszczające się z prędkością lecącego samolotu zniszczyły nadmorskie wsie i miasteczka a także wyspy odwiedzane przez zagranicznych turystów. Największe zniszczenia tsunami spowodowało na wybrzeżu Indonezji, Sri LankiIndii oraz Tajlandii. Mniejsze zniszczenia zanotowano w MalezjiBirmie, Seszelach, Malediwach, Bangladeszu, Madagaskarze i Somalii. Liczba zabitych i zaginionych wyniosła conajmniej 275.000 ludzi choć nie jest to ostateczna skala tragedii dlatego że miliony straciły dach nad głową a 150.000 zostało zarażonych groźnymi chorobami. Obliczono, że tsunami to było trzecim najpotężniejszym w historii a wyzwolona energia odpowiadała sile 22.000 bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę. Ponadto fale przemieściły się 5.000km wgłąb Afryki ciągle wyrządzając szkody i zabijając ludzi, choć najgorzej ucierpiała Indonezja.

tsunami 2004(1)

Skala rażenia tsunami w 2004 roku. Uciekłem na kilka przed tragedią.

Przypominają mi się w tym momencie ludzie, których tam poznałem i wszystkie biedne, roześmiane dzieci, które już pewnie nie żyją. Jak wspomniałem wcześniej, tragedia nastąpiła 26 grudnia a ja opuściłem Azję płd-wsch 22 grudnia. Tak mało brakowało…….

TAGI
PODOBNE ARTYKUŁY
1 Komentarz
  1. Odpowiedz

    Tarip

    20 stycznia 2014

    Ile jeden dzień może dostarczyć wrażeń – super relacja. Powinieneś pisać książki

ZOSTAW KOMENTARZ

  • Zwierzęta
  • Akta plażowe
  • Ciekawi ludzie - niezapomniane twarze
  • Birma (Myanmar)
  • Armenia
  • Tadżykistan